Wszyscy znają tego ślimaka bo zadomowiony jest on u
nas najbardziej ze wszystkich ślimaczych odmian. Nie wszyscy jednak chyba
wiedzą, że nie „od zawsze” był on u nas. Sprowadzili go – wraz
z nastaniem chrześcijaństwa – cystersi i hodowali w swoich winnicach, stąd
pewno i jego nazwa. Dlaczego akurat zakonnicy? Z prostego powodu. Dawniej
rygorystycznie przestrzegano postów, a ślimaków… nie traktowano jako potrawy
mięsnej więc nie były zakazane i jadano je, przyrządzając na wiele sposobów. Smakosze
z resztą do dzisiaj je sobie chwalą, a polskie i czeskie winniczki są ponoć
najsmaczniejsze na świecie. Ich ciało to samo białko z dodatkiem wody, dlatego
są też dietetyczne. Ostatnio wykorzystuje się do produkcji odmładzających kremów także ich śluz. Wróćmy
jednak do żywych osobników.
Wśród winniczków nie ma podziału na samce i
samiczki. Gramatycznie męska nazwa nie ma nic wspólnego z ich płciowością. To
obojnaki. Jednak aby się rozmnażać potrzebne są dwa osobniki. Taki kaprys lub
wybryk natury, że choć mają w jednym ciele atrybuty męskie i żeńskie (takie
dwa w jednym) to jednak same siebie nie są w stanie zapłodnić. Sam miłosny akt
winniczków to kłopotliwy, długotrwały i wyczerpujący proces. No bo przecież
najpierw trzeba znaleźć śluzowy ślad innego osobnika, a potem dopełznąć do
niego. Gdy już się spotkają rozpoczyna się cały miłosny spektakl, od dotykania
się czułkami począwszy, do sklejenia się odnóżami w finale. Po drodze jednak
stosują dość wyrafinowane pieszczoty, polegające np. na wbijaniu sobie nawzajem
w ciało wapiennych igiełek. Biolodzy nie stwierdzili jeszcze po co, ale
przypuszczam, że albo dodatkowo pobudza to partnerów, albo zapobiega zaśnięciu,
bo nie zapominajmy, że dzieje się to wszystko w „ślimaczym” tempie i trwa
nieraz całą nawet noc! Jest jednak skuteczne i owocne, co łatwo można
stwierdzić po ilości winniczków w trawach, lasach czy zaroślach. Można na nich
zarobić. Dorosłe (nie mniej niż 3 centymetrowe) osobniki zbiera się i po prostu
sprzedaje. Zbierać je wolno jednak tylko przez jeden miesiąc – maj. Chrońmy je
więc poza sezonem, pamiętając ile muszą się natrudzić aby w ogóle być.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz