Przeglądając internet, całkiem przypadkowo natknąłem się na zadziwiającą
informację o ślimakach. Otóż wydzielany przez nie śluz ma niezwykłe właściwości - regeneruje
uszkadzane podczas poruszania się ślimaka komórki jego skóry. Jak to zwykle w
życiu bywa, zupełnie też przypadkowo okazało się, iż w identyczny sposób działa
on i na ludzką skórę.
Po prostu pracującym przy hodowli ślimaków ludziom goiły
się drobne ranki, a ich skóra robiła się zdrowsza, bardziej jędrna i
delikatniejsza. Przeprowadzono więc szereg badań tej naturalnej substancji i
wyszło, że leczy ona trądziki i inne schorzenia skóry, goi ranki i zasklepia
blizny, zapobiega także starzeniu się naskórka. Oho, pomyślałem – na pewno
wykorzystano już te właściwości w kosmetyce i ktoś łupi na nich niezłą kasę. No
i nie pomyliłem się. Azjatki dawno już tym śluzem udelikacają swoje twarze, a i
amerykanki też się już do tego sposobu przekonały. A w Polsce? Sroce spod ogona
nie wypadliśmy i hodowlę ślimaków do kosmetycznych celów mamy już własną. Czy
produkujemy jakieś kosmetyczne ślimacze specyfiki? Niestety, tego się nie
doczytałem. Wpadłem jednak na pewien pomysł. O ślimaki u nas nie trudno, cera u
mnie daleka od azjatyckich piękności, obłożę się więc nimi gdy tylko wypełzną
po zimie i poczekam na efekty. A nuż uda mi się zrobić interes życia jak
wypięknieję? Japonki płacą aż 250 dolarów za możliwość udostępnienia swoich
twarzy do ślimaczych spacerów, podczas których te sympatyczne stworzonka
zostawiają na skórze śluzowe ślady. Ja byłbym tańszy, a przez to bardziej
konkurencyjny! W dodatku, mógłbym oferować ślimaki na całe ciało, nie tylko na
twarz! Nie takie to jednak proste. Jak dowiedziałem się, ślimaki muszą być
zdrowe i – broń Boże – niezestresowane, gdyż chore i zdenerwowane wydzielają
dodatkowo inny rodzaj śluzu, który nie dość, że nie może być w żadnym wypadku
zmieszany z tym dobrym, to zamiast pomagać, szkodzi. Niedobrze, pomyślałem –
ślimaki mogą różnie na różne panie reagować, a wtedy zdenerwowanie u nich pewne
i nierozerwalnie związany z nim niedobry śluz także. Coś muszę wymyślić aby
uodpornić te pełzaki na stres, a przynajmniej go obniżyć. Może jakiegoś drinka
im podać przed pracą? Mam przecież świadomość, że taki spacer po ciele kobiety
to musi być dla ślimaka nie byle co! Boję się, że na tegoroczny Dzień Kobiet
nie zdążę z opracowaniem właściwej techniki odstresowywania ślimaków ale już na
przyszły będziecie mieć jak w banku drogie panie, rodzimy, skuteczny, tani i w
dodatku do całego ciała specyfik!
P.S. Gdy opowiedziałem o swoim pomyśle pewnej osobie, (której
zdanie bardzo cenię!) odpowiedziała mi krótko: „obrzydliwe”! No i teraz jestem
w kropce, angażować się w ten interes czy raczej dać sobie z nim spokój. Polki
jednak różnią się od amerykanek czy japonek i mogą nie mieć ochoty na tego typu
zabiegi, a wówczas może on się okazać wcale nie taki „złoty”.
Musicie panowie jeszcze dużo poczytać,aby się dowiedzieć co zamiast ślimaków bardzo dobrze działa na cerę.Nie będę się rozpisywać,ale muszę Wam powiedzieć że Wy jak nie jesteście zdenerwowani/tak jak ślimaki/to taki specyfik też macie.Pozdrawiam bez nerwów PANOWIE,może się uda.
OdpowiedzUsuńW takim razie nadal będziemy pilnie czytać aby się dokształcić!
OdpowiedzUsuń:) ha ha a mnie się podoba artykuł jak i pomysł na ślimacze spacery po tym i tamtym :D to fakt ślimaków mamy pełno i to za darmo może faktycznie pomogłyby co niektórym podkreślić urodę :) ukryć niedoskonałość :) oj ubawiłam się czytając ten artykuł :) Świetny pomysł ! Pozdrowionka Robaczki :D i tak 3majcie :) i jeszcze jedno ....
OdpowiedzUsuń"Choć się boje odrobinkę ,śle do Was Walentynkę bo nadzieję cichą mam ,że Wam radości troszkę dam ".. :) Cudownego Walentynkowego dnia Kochani Wam życzę :)
Dziękujemy - wzajemnie :)
Usuń