Jest niestety taki film i to, także niestety, polskich
autorów i produkcji. Właściwie to przygotowany byłem na nienajlepsze doznania
udając się na seans pod tym, było nie było intrygującym tytułem, gdyż
rozpoznając wcześniej „materię”, zetknąłem się z szeregiem niepochlebnych o nim
opinii. Chcąc jednak przekonać się o ich trafności, a także poznać te gorsze
strony polskiej kinematografii, wybrałem się do kina. Scenariusz do filmu pod
powyższym tytułem napisał Tymon Tymański, a wyreżyserował go Grzegorz
Jankowski. Warto zapamiętać te nazwiska.
Z tego chociażby względu by, gdy
zobaczymy je w przyszłości na jakimkolwiek filmowym plakacie, z daleka omijać
kinowe sale. Bo „Polskie gówno” (nie wiadomo czemu podpierane cytatem z
Tetmajera) jest naprawdę wielkim gó...m! Nie warto nawet przedstawiać
chaotycznej fabuły, która miała chyba w zamiarze opisać ciężką dolę pewnego
muzycznego zespołu, trzeba natomiast wspomnieć o niezrozumiałych pod względem
celowości wstawkach niewyraźnych ujęć z komórki, kiepskim dźwięku, sztucznej
roli Grzegorza Halamy i bez ładu i składu pokazywanych jego seksualnych wyskoków.
Film ten określany na plakatach mianem satyrycznego musicalu, ma tyle wspólnego
z musicalem co śpiewanie przy goleniu, a już naprawdę trzeba być bardzo
upartym, aby dopatrzyć się w nim satyry na polski „show-biznes”. Dość
powiedzieć, że na seansie, na który ja się wybrałem, było około piętnastu
widzów, z czego część wyszła w połowie filmu. Nie polecam – szkoda czasu i
pieniędzy na obejrzenie tego filmu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz