Z ogromną ciekawością ale też i obawą czekałem na ten film.
Z ciekawością, ponieważ pamiętając tamte przełomowe lata, chciałem niejako
skonfrontować moje doznania z punktem widzenia autorów filmu. Obawą, bo
podświadomie lękałem się, że ta produkcja będzie kolejnym „pomnikiem”
gloryfikującym postać Lecha Wałęsy. No i czymś takim – moim zdaniem – jest.
Wielki Wajda (reżyser) stworzył dzieło, które nie pokazuje całej prawdy o
przywódcy Solidarności, usprawiedliwia bądź bagatelizuje niektóre fakty (okres
współpracy z SB), a pewne historyczne już zdarzenia pomija lub wręcz
przedstawia fałszywie. Przecież obecnie wiemy już jak było np. z Henryką
Krzywonos albo słynnym skokiem przez stoczniowy mur. Dobrze znamy też działania
Anny Walentynowicz, jakie w tamtych czasach prowadziła, a w filmie jest to
właściwie tylko epizod. Sam Wałęsa przedstawiony jest trafnie. Bufonowaty
krzykacz, zupełnie nie zdający sobie sprawy z ważności zdarzeń, w jakich,
właściwie dzięki przypadkowi, uczestniczy, który z dnia na dzień staje się
przywódcą, wręcz wodzem. Jaka natomiast jest prawdziwa Danuta Wałęsowa i czy w
filmie trafnie przedstawiono jej postać, nie wiem. Wiem natomiast, że po
premierze filmu wypowiedziała znamienne słowa:
Agnieszka Grochowska, mimo
świetnej kreacji aktorskiej, jest daleka od mojego prawdziwego wizerunku. Jednym
słowem, „Wałęsa. Człowiek z nadziei” to laurka, a może i pomnik dla Wałęsy.
Boję się tylko, że młodym, nie znającym tamtych czasów ludziom, znowu robi się
„wodę z mózgu”, przedstawiając zafałszowany obraz naszej polskiej historii.
Ktoś może powiedzieć, że to przecież nie jest film historyczny, że to tylko
próba nakreślenia psychologicznego portretu solidarnościowego przywódcy. Tak,
ale cały film bez historycznego tła, nie miałby żadnego sensu, tak samo jak
postać samego Wałęsy. A historia to autentyczne (chociaż czasem niewygodne)
prawdy i wydarzenia. I takimi jakie naprawdę były, powinien je Wajda pokazać. Na
film jednak warto pójść. Choćby właśnie dla skonfrontowania prawdy tamtych
czasów z prawdą ekranu czy świetnej gry aktorskiej Roberta Więckiewicza
(Wałęsa) czy Agnieszki Grochowskiej (Wałęsowa). Bardzo dobrze obsadzone też
zostały role drugoplanowe. Sądzę jednak, że Oscara film nie dostanie. To już
nie te czasy gdy z powodów politycznych honorowało się twórców zza żelaznej
kurtyny. Nie te czasy, nie ten Wajda, a i kurtyny już brak.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz