niedziela, 12 lipca 2015

Podróż sentymentalna



Podczas ostatniego mojego wyjazdu do Warszawy postanowiłem poświęcić trochę czasu na odwiedzenie kilku miejsc, z którymi łączą mnie wspomnienia jeszcze z czasów służby wojskowej, którą przez dwa lata pełniłem (były takie czasy gdy była ona obowiązkowa) właśnie w Warszawie.
Jako, że do stolicy miałem jechać pociągiem, postanowiłem oczywiście sprawdzić zalety i wady sławnego już u nas Pendolino.



No cóż, rewelacji wg mnie nie ma. Jest co prawda wygodny ale jakby trochę ciasny. Jedzie w miarę cicho lecz wcale nie szybko, podróż z Krakowa do Warszawy Centralnej trwa 2,5 godz. Reszta jak w innych ekspresach, poza jedną, wcale nie drobną niedogodnością - nie ma w nim (przynajmniej w 2 klasie) wi-fi. Wszelkie więc laptopy bez dodatkowych urządzeń łączących je z siecią, są najzwyczajniej w podróży nieprzydatne. Już na miejscu, zacząłem od wyjazdu na widokowy taras Pałacu Kultury i Nauki.

Jakoś do tej pory nie udało mi się tam być, a widoki stamtąd na miasto są naprawdę rewelacyjne. 



Gdy na chwile skorzystałem z jednego z, będących tam do dyspozycji zwiedzających, leżaków


nawet przez myśl mi nie przeszło, że na dole, ktoś zmęczony także odpoczywa. Tylko, że on najwyraźniej nie miał chyba nawet siły na wyjechanie do góry, nie mówiąc o tym, że nawet gdyby miał 20 zł (tyle kosztuje wyjazd), to z pewnością inaczej by je „zagospodarował”.


Później był przejazd metrem – jakże mógłbym sobie tego odmówić,

Krakowskie przedmieście z Pałacem Prezydenckim – podczas służby wojskowej pełniłem tam warty, no i Stare Miasto,


a po drodze do Łazienek ulica Wiejska i Sejm.


Opustoszały i cichy. Pewno nasi wybrańcy mieli wolną sobotę albo rozpoczęli już wakacje. Wreszcie Powiśle i Czerniaków. To tam rozlokowana była moja jednostka. Była, bo już jej nie ma. Jak wiele innych, została po transformacji ustrojowej rozformowana, lecz budynki (i wspomnienia) pozostały. 
Jako, że po drodze była restauracja u "Sowy i Przyjaciół”, postanowiłem jej nie ominąć. A nuż by mnie (oczywiście przy jakiejś skromnej kawie) potajemnie nagrali? A planowałem ostro i krytycznie wyrażać się o stanie naszego Państwa! Zyskałbym niewątpliwie sławę, a może i zrobił tym karierę polityczną. Niestety, prawie pewną sławę i karierę szybko diabli wzięli gdy na drzwiach lokalu zobaczyłem solidną kłódkę.

No cóż, rozgłos przynosi czasem odwrotne od zamierzonych skutki, nawet dla lokalu gastronomicznego. Wreszcie jestem u celu – ulica Podchorążych, przy której „mieszkałem” całe dwa lata. Sąsiednia, MON-owska jednostka nadal istnieje, w mojej ma obecnie siedzibę m.in. Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej i Biuro Ochrony Rządu.



Wchodzimy do Parku Łazienkowskiego, aby od drugiej strony zobaczyć budynki koszar. Dziwne, jak szybko i realistycznie mózg odtwarza obrazy ówczesnych sytuacji, zapachów z wnętrz budynków, a nawet smaku żołnierskiej kuchni.



No cóż, było – minęło. Dalej jeszcze Pałac na Wodzie,


Belweder, gdzie też pełniłem warty,


oraz zabytkowe auto Józefa Piłsudskiego.


Jako, że czas szybko leci, pora obrać kierunek na Dworzec Centralny. Jeszcze skromny posiłek przed podróżą, a ceny – jak przystało na stolicę – prawdziwie „światowe” i to z tej bogatszej części świata rzecz jasna. Wreszcie Centralny.


Trochę czystszy niż jeszcze ze trzy lata temu, lecz widać jak się „zestarzał”, i że wymaga gruntownego remontu. Gdy korzystałem z niego będąc wojskowym, był nowiutkim, naprawdę robiącym wrażenie obiektem, a teraz nawet krakowski dworzec o niebo lepiej się prezentuje. No cóż, czas robi swoje. Zajmując miejsca w pociągu – ponownie w Pendolino – myślę o mijającym dniu, o przeszłych czasach, wreszcie o dziwnych kolejach ludzkich losów. W Czchowie jednak najlepiej, dochodzę do wniosku gdy ciemnym ponurym tunelem wyjeżdżamy na otwarty teren. I jeszcze do jednego: minionych chwil nigdy nie da się już odnaleźć – można je jedynie lepiej lub gorzej powspominać.






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz