wtorek, 21 stycznia 2014

„Nimfomanka”



Jeszcze przed premierą uważany za skandalizujący, najnowszy film Larsa von Triera traktujący o psychice i dziejach kobiety przez tą psychikę zdeterminowanych. Jest to pierwsza część, w której znaleziona przez starszego, samotnego mężczyznę pobita (tak naprawdę do końca nie wiadomo co jej się stało) kobieta, zostaje przez niego zabrana do mieszkania i która po dojściu do siebie, opowiada swoje przeżycia, wyrzucając z siebie to co – jej zdaniem – było brudne i naganne w jej życiu.
Opowieść inspirowana przez starszego mężczyznę oraz przedmioty znajdujące się w jego mieszkaniu (budzą skojarzenia z konkretnymi zdarzeniami z życia bohaterki) zaczyna się w jej dzieciństwie i przez dorastanie, aż do dojrzałości ukazuje życiowe perypetie kobiety, która dotknięta jest nimfomanią. Aby poprawnie zrozumieć ten wcale nie łatwy w odbiorze film, widz musi mieć przynajmniej podstawowy zasób wiedzy z psychologii, seksuologii, medycyny, muzyki i… wędkarstwa. No chyba, że idzie na film wyłącznie dla scen erotycznych, których w tym utworze nie brakuje. Trudno z resztą czego innego oczekiwać, skoro fabuła traktuje o nimfomanii, ściśle z seksem związanej kobiecej przypadłości. Wprawdzie faktem jest, iż niektóre z tych scen, mogą – zwłaszcza widzów ze starszego pokolenia – szokować, bo w kinach nie często tak dosłownie są one ukazywane ale przyznać trzeba, że są one wstawione nie tylko dla „uatrakcyjnienia” filmu, wynikają po prostu z fabuły. Moim zdaniem film trudny ale ciekawy, poruszający problemy często jeszcze w prawdziwym życiu pomijane milczeniem. I jeszcze jedno, na seansie, na którym byłem, większość widzów stanowiły panie – czy to jakaś, wynikająca z treści filmu, prawidłowość - nie wiem.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz