Mam na myśli, rzecz jasna, koronawirusa. Tak wszędzie go
pełno, tzn. w mediach, w polityce, ekonomii, oświacie, przemyśle i Bóg wie
gdzie jeszcze, że nie mogę i ja tego tematu zmilczeć. Fakt, rozpanoszył się on nam
prawie na całym już świecie na dobre. Ale czy naprawdę tak straszny on diabeł
jak go malują?
Osobiście powątpiewam w to. Myślę, że to raczej media wykreowały
go na potwora, a za nimi temat pochwycili politycy i inni, różnej maści
cwaniacy, którzy na tym wirusie zwietrzyli świetny dla siebie interes. No bo,
jakby nie patrzeć, interes oparty na strachu przed zarażeniem doskonale
kwitnie, a nawet się rozwija. I im strach ten większy, tym większy zysk z
niego. Chyba każdy zgodzi się z takim stwierdzeniem, patrząc choćby tylko na
ceny ochronnych (?) maseczek, czy środków dezynfekujących, które poszybowały w
górę niczym międzykontynentalne rakiety. Ale wróćmy do samego wirusa. Jak
powszechnie wiadomo, daje on objawy podobne do grypy, z którą (chociaż jest nie
mniej groźna) trochę się już oswoiliśmy. Wirus musi trafić na optymalne dla
siebie warunki aby wywołać groźne skutki. A tak naprawdę, groźnymi są dopiero
powikłania, a nie sama choroba nim spowodowana. Oficjalnie mamy jeden stwierdzony
przypadek zachorowania spowodowanego przez koronawirusa i z tego co wiadomo, ten
akurat przypadek przebiega dość łagodnie. Nie wiem czy ktoś zwrócił na to
uwagę, ale mnie uderzyła podawana ilość przebadanych osób pod tym kątem. Otóż
kilkaset przebadanych osób w Polsce, w stosunku do tysięcy przebadanych w
innych krajach, może skłonić do tezy, że choroba spowodowana zakażeniem mogła – od jakiegoś już czasu - przebiegać u niektórych
z nas na tyle łagodnie,że potraktowano ją jako „zwykłą” grypę bądź
przeziębienie. Czyli? Możemy mieć tysiące ludzi, którzy wyleczyli się już z
koronawirusa i nie wiedzą nawet, że go mieli. Możliwe? Jak najbardziej.
Przecież Polacy jak gęsi (te dzikie), też po świecie latają i z wirusem – siłą
rzeczy – się spotykają, a przebadano ich (Polaków, nie gęsi) tylko kilkuset. Nie
ma się więc czego bać? Niestety, wręcz przeciwnie. Ale, moim zdaniem, nie samej
choroby, lecz skutków paniki wywołanej wyżej wspomnianym wirusem. Już odwołuje
się imprezy, stają fabryki, szwankuje międzynarodowa komunikacja i turystyka,
kurczy się wymiana handlowa. Konsekwencje tego dotkną nas wszystkich i na to
trzeba się przygotowywać, o czym rządzący (przynajmniej nasi) zdają się, jak na
razie, zupełnie nie pamiętać. Tak więc spokojnie. Wirus większości z nas nic złego
nie zrobi, chociaż nie należy go lekceważyć. Największe szkody poczyni w
światowej gospodarce i to może być dla ludzkości trudne i bolesne do przeżycia.
Sądzę, że z konsekwencjami okołowirusowej paniki jeszcze długo będziemy się
borykać. Być może, bo w jakim kierunku to wszystko się rozwinie, nikt nie jest
w stanie przewidzieć. Ja osobiście przewiduję tylko kłopoty dla pacjenta nr 1.
Wyczytałem bowiem w sieci, że pod jego domem ulokowano stały policyjny patrol,
a on sam może być oskarżony o sprowadzenie znacznego niebezpieczeństwa dla dużej grupy ludzi. Trzymaj się chłopie i na przyszłość zastanów dobrze czy
właściwie robisz przekraczając granicę w naszą stronę.
Wszędzie kłótnie nienawiść do drugiej osoby a tu ludzie umierają z powodu wirusa.
OdpowiedzUsuńIle czasu ???? To jeszcze będzie trwać
Dla kogoś kto przeżył drugą wojnę światową teraz to tak jak 3 wojna ale w białych rękawiczkach.
Czy dezynfekcja czy dalekie odstępy od siebie czy zamknięte granice czy zakazy czy nakazy coś dadzą.
Czy zna ktoś odp
Boże pomóż narodowi i całemu światu
Koranawirus rośnie w siłę a kurdupel upiera się przy majowej dacie wyborów prezydenckich
OdpowiedzUsuńZa nic ludzkie życie gdzie zaraza się szerzy
Wybory powinny odbyć się na jesieni żeby wszyscy mogli prowadzić kampanię a nie obecny prezydent tylko