To trzecia już część polskiej komedii romantycznej,
opowiadająca o miłości, przebaczaniu i cudownej wręcz magii wigilijnego dnia. Wątkami
i postaciami nawiązuje do poprzednich dwóch obrazów – chociaż nie we wszystkim.
Pojawiają się w niej nowe osoby, a niektóre – występujące w poprzednich -
znikają. Generalnie klimat akcji jest podobny do tej z „jedynki” i „dwójki”,
ale jest bardziej stonowany - takie jest moje odczucie. Chociaż nie jest to może
film na miarę Oskara, to jednak ogląda się go dobrze, a podczas seansu można
się i pośmiać i wzruszyć.
Bohaterom „Listów” przydarzają się kolejne,
nieprawdopodobne historie. W magicznej aurze wigilii pojawiają się nowe miłości
i… rozstania, jest przebaczanie i odżywanie starych związków. Aż chwilami żal
człowiekowi, że w zwykłym życiu tak się nie dzieje. No cóż, trzeba po prostu
pamiętać, że to tylko film. Wbrew niektórym recenzjom i opiniom, polecam wybrać
się do kina na „Listy do M 3” – najlepiej całą rodziną. No, może bez dzieci w
przedszkolnym wieku. Ja pieniędzy wydanych na bilet nie żałuję.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz