poniedziałek, 20 listopada 2017

Czy to nie dziwne?



Prawie wszyscy już wiedzą, że żywność drożeje – szczególnie nabiał – i że jest to proces postępujący. Ja dość często odwiedzam rejon Proszowic, który jest prawdziwym zagłębiem uprawy warzyw, stąd wiem jak kształtują się ich ceny u producentów. O ile nie jestem zorientowany po ile skupuje się od rolników takie np. mleko, a przypominam, że jeszcze niedawno ograniczały jego produkcję tzw. kwoty mleczne, to wiem, że cena kostki masła – uwaga: 200 gramowej – osiąga już wartość (w zależności od jego rodzaju i producenta) od siedmiu zł do nawet dziewięciu!
Ceny warzyw w sklepach różnych sieci także mają swój wachlarz cenowy lecz z reguły przekraczają tą producencką od pięciu do dziesięciu razy! Niemożliwe? A jednak. Mam rodzinę trudniącą się uprawą warzyw i niedawno, pewien prywatny hurtownik zgłosił się do nich z chęcią zakupu większej partii czerwonej kapusty, oferując zapłatę w kwocie… 10 groszy za kilogram. Kapustę trzeba do sprzedaży przygotować, zważyć i zapakować w worki, które to producent musi sam sobie zakupić. Obawiam się, że same worki pochłonęłyby większą część uzyskanych za kapustę pieniędzy, a gdzie zwrot kosztów za sadzonki, nawozy, środki ochrony i wreszcie robociznę? Wcale nie zdziwiło mnie więc stwierdzenie rolników, że wolą kapustę zaorać niż sprzedać po tak śmiesznej cenie. Taką procedurę zakupu stosują zarówno prywaciarze jak i duże – nierzadko zagraniczne – przetwórnie czy sieci handlowe. Tracą na tym producenci i my klienci. Zarabiają – i to bardzo dobrze – wszyscy ulokowani pomiędzy nimi, czyli wszelkiej maści pośrednicy, handlarze i sprzedawcy, od których towar trafia do ostatecznego odbiorcy czyli mnie, ciebie i każdego kto przecież jeść musi. Nikt nad takim procederem nawet nie próbuje zapanować, a mamy przecież różne handlowe inspekcje, mamy skarbówkę, mamy też nawet stosowne do tego przepisy. Powinno być jasno i prosto, kupujesz u producenta za jakąś tam cenę, doliczasz sobie marżę handlową i sprzedajesz. Kiedyś maksymalna marża jaką handlowcy mogli sobie doliczyć była określona odpowiednim zapisem, a jej przekraczanie karane było karnym podatkiem. Teraz chyba już nie, skoro tak powszechnie łupi się - po równo - tych co produkują i tych co konsumują. Co gorsza, taki proceder stosowany jest nie tylko przy handlowym obrocie żywnością, jego skala jest więc przeogromna. Tylko, że o ile możemy obejść się w życiu bez pewnych artykułów przemysłowych, to jednak (jak już wspominałem) jeść każdy musi. Czy doczekamy się kiedyś normalności w tej ważnej przecież dziedzinie życia? Osobiście wątpię.   

2 komentarze :