Prawie wszyscy już wiedzą, że żywność drożeje – szczególnie
nabiał – i że jest to proces postępujący. Ja dość często odwiedzam rejon
Proszowic, który jest prawdziwym zagłębiem uprawy warzyw, stąd wiem jak
kształtują się ich ceny u producentów. O ile nie jestem zorientowany po ile
skupuje się od rolników takie np. mleko, a przypominam, że jeszcze niedawno
ograniczały jego produkcję tzw. kwoty mleczne, to wiem, że cena kostki masła –
uwaga: 200 gramowej – osiąga już wartość (w zależności od jego rodzaju i
producenta) od siedmiu zł do nawet dziewięciu!
Ceny warzyw w sklepach różnych
sieci także mają swój wachlarz cenowy lecz z reguły przekraczają tą producencką
od pięciu do dziesięciu razy! Niemożliwe? A jednak. Mam rodzinę trudniącą się
uprawą warzyw i niedawno, pewien prywatny hurtownik zgłosił się do nich z
chęcią zakupu większej partii czerwonej kapusty, oferując zapłatę w kwocie… 10
groszy za kilogram. Kapustę trzeba do sprzedaży przygotować, zważyć i zapakować
w worki, które to producent musi sam sobie zakupić. Obawiam się, że same worki
pochłonęłyby większą część uzyskanych za kapustę pieniędzy, a gdzie zwrot
kosztów za sadzonki, nawozy, środki ochrony i wreszcie robociznę? Wcale nie
zdziwiło mnie więc stwierdzenie rolników, że wolą kapustę zaorać niż sprzedać
po tak śmiesznej cenie. Taką procedurę zakupu stosują zarówno prywaciarze jak i
duże – nierzadko zagraniczne – przetwórnie czy sieci handlowe. Tracą na tym
producenci i my klienci. Zarabiają – i to bardzo dobrze – wszyscy ulokowani
pomiędzy nimi, czyli wszelkiej maści pośrednicy, handlarze i sprzedawcy, od
których towar trafia do ostatecznego odbiorcy czyli mnie, ciebie i każdego kto
przecież jeść musi. Nikt nad takim procederem nawet nie próbuje zapanować, a
mamy przecież różne handlowe inspekcje, mamy skarbówkę, mamy też nawet stosowne
do tego przepisy. Powinno być jasno i prosto, kupujesz u producenta za jakąś
tam cenę, doliczasz sobie marżę handlową i sprzedajesz. Kiedyś maksymalna marża
jaką handlowcy mogli sobie doliczyć była określona odpowiednim zapisem, a jej przekraczanie
karane było karnym podatkiem. Teraz chyba już nie, skoro tak powszechnie łupi
się - po równo - tych co produkują i tych co konsumują. Co gorsza, taki
proceder stosowany jest nie tylko przy handlowym obrocie żywnością, jego skala
jest więc przeogromna. Tylko, że o ile możemy obejść się w życiu bez pewnych
artykułów przemysłowych, to jednak (jak już wspominałem) jeść każdy musi. Czy
doczekamy się kiedyś normalności w tej ważnej przecież dziedzinie życia?
Osobiście wątpię.
Niestety, drożeje żywność...
OdpowiedzUsuńTak się dzieje i obecnie nie mam na to żadnego wpływu, niestety...
OdpowiedzUsuń