Co to jest i czym się zajmuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych
(ZUS), każdy przynajmniej z grubsza chyba wie, a już ci co są legalnie gdziekolwiek
zatrudnieni – na pewno. Teoretycznie Zakład ten powinien zapewniać możliwość
bezpłatnego leczenia, wypłacać renty lub zasiłki w razie choroby, a na starość
emerytury. Celowo użyłem słowa „teoretycznie”, bo wszyscy wiemy jak u nas
wygląda ta oferowana przez ZUS „bezpłatna” opieka medyczna, że aby otrzymać
rentę – kiedy to ZUS „uzdrawia” ludzi bez rąk i nóg – należałoby chyba
dosłownie utracić głowę (choć i wówczas nie na pewno), a rozpatrywanie wniosku
o przejście na zasłużoną emeryturę trwa całe wieki. Wiemy też, że Zakład
Ubezpieczeń Społecznych nie wypełnia swoich obowiązków charytatywnie lecz
bezwzględnie egzekwuje za swe czynności zapłatę w postaci niemałych i
obowiązkowych składek.
To wszystko wiemy, nie wiedzieliśmy jednak do tej pory
(przynajmniej ja), że ZUS zajmuje się też rozweselaniem ludzi, wywołując u nich
gromki śmiech. Wprawdzie często jest to śmiech przez łzy, ale jest! Już
wyjaśniam o co chodzi. Otóż co jakiś czas ZUS rozsyła do zainteresowanych
(czytaj: ograbianych przez siebie) ludzi informacje o ilości zgromadzonych na
indywidualnych kontach funduszy oraz prognozowanej wysokości przyszłej
emerytury. Ostatnio dostałem takie pismo i ja. Otwarłem kopertę i… najpierw
długo przecierałem oczy czytając jej zawartość, a potem jeszcze dłużej się
śmiałem. Wyliczono mi bowiem, że w wieku 67 (!) lat dostanę – jeżeli do tego
wieku będę pracował i płacił składki w dotychczasowej wysokości – całe 1200 zł
emerytury. Brutto! A gdybym mógł i zechciał pracować aż do 72 roku życia, to
emerytalne świadczenie podskoczy mi aż do 1400 zł. Co ciekawe, tylko takie dwa
warianty wiekowe ZUS przewiduje. A podobno, już od tegorocznej jesieni, ludzie
znowu będą mieli możliwość przechodzenia
na emerytury – odpowiednio w wieku 60 i 65 lat. W ZUS jeszcze tego nie wiedzą
czy też być może wiedzą więcej? Ja wiem, że wszyscy obecnie pracujący składają
się na renty i emerytury dla tych co pracować nie są już w stanie. Ale na Boga,
pieniądze pobrane pracownikowi, przez całe jego zawodowe życie, muszą być mu
oddane w postaci świadczeń. Jeśli nie z pieniędzy przyszłych pracujących to
przez Państwo. Takie są zasady i prawne umocowania systemu emerytalnego. Tymczasem
Zakład Ubezpieczeń Społecznych – instytucja państwowa – z góry planuje, że
każdemu trochę zabierze ze zgromadzonych przez niego pieniędzy, zakładając iż w
przyszłości zabraknie mu środków finansowych. Mało tego, informuje o tym
okradanych. Bezczelność, tupet czy poczucie pełnej bezkarności? Chyba wszystkiego
po trochu. Mam (ale nie tylko ja) teraz dylemat: śmiać się z tego czy płakać. Myślę,
że jednak lepiej, a już na pewno zdrowiej jest się śmiać. Bo wprawdzie nie mam
żadnej pewności czy dożyję tej, tak „godnej” emerytury, ale – z uśmiechem i na
złość ZUS-owi - bardzo będę się starał pożyć jak najdłużej. Tak na przekór.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz