Za nami już święto Czchowa, pora więc na kilka
związanych z nim refleksji. Po pierwsze, pogoda nad wyraz tego roku dopisała, a to –
w oczywisty sposób – przełożyło się na liczbę gości, którzy w minioną sobotę i
niedzielę, pojawili się na czchowskim rynku. I tutaj zagadka, chyba dla
psychologów społecznych albo i socjologów:
co sprawiło, że na sobotni występ „Sławomira” przybyła do Czchowa taka
masa widzów. On sam, jego repertuar czy zupełnie coś innego.
Moim zdaniem osobowość tego artysty jest taka sobie, repertuar wcale znowu nie aż tak porywający, więc co? To, że znany jest z kilku programów telewizyjnych? Być może. Faktem jest, że nasze miasteczko, w sobotni wieczór zostało zupełnie zakorkowane dla wszelkich pojazdów, a rynek dawno już nie widział takich tłumów. No i dobrze, widocznie tego właśnie ludzie (w większości młodzi) potrzebowali. W niedzielę słońce mocno dogrzało, dlatego nikogo nie dziwiło oblężenie – przez bardziej lub mniej ubranych osobników obojga płci – rynkowej fontanny. Dawała, łącznie z różnego rodzaju napojami, trochę ochłody, co – sądząc po niektórych, lekko omdlałych (też obojga płci) osobnikach - było wręcz zbawienne. W takich warunkach nielekko miały panie bibliotekarki, które prowadziły, tradycyjną już podczas Dni Czchowa, akcję „Kup książkę dla biblioteki”. Chętni do zakupu książek, premiowanego jak co roku cennymi nagrodami, też niemało potu wylali podczas wytrwałego oczekiwania w sporej kolejce. Ale widocznie warto było. Najświeżej w tej spiekocie wyglądały dzieci i młodzież, laureaci wokalnego konkursu „Majstersztyk”. Niedzielny wieczór oraz koncert zespołu „Luxtorpeda” nie pobiły już sobotniego pod względem frekwencji, no ale nazajutrz był już poniedziałek i niektórzy musieli powrócić do swych zwykłych obowiązków. Koncerty, imprezy towarzyszące, ogólna atmosfera no i pogoda sprawiły, że było miło i przyjemnie. Jednak Czchów nie byłby Czchowem, gdyby zabrakło malkontentów. Byli w zdecydowanej mniejszości, ale faktem jest, że – jak zwykle -objawili się i tacy. Sam słyszałem jak jeden, taki w mocno średnim wieku pan, usiłował z sarkazmem dopytywać się wokoło czy nie trafił przypadkiem do Jarocina. Grała wtedy „Luxtorpeda”, a on najwyraźniej nie gustował w mocnym brzmieniu instrumentów. Naprawdę warto było odwiedzić Czchów w te dwa dni kończącego się lipca – takie przynajmniej jest moje zdanie.
Moim zdaniem osobowość tego artysty jest taka sobie, repertuar wcale znowu nie aż tak porywający, więc co? To, że znany jest z kilku programów telewizyjnych? Być może. Faktem jest, że nasze miasteczko, w sobotni wieczór zostało zupełnie zakorkowane dla wszelkich pojazdów, a rynek dawno już nie widział takich tłumów. No i dobrze, widocznie tego właśnie ludzie (w większości młodzi) potrzebowali. W niedzielę słońce mocno dogrzało, dlatego nikogo nie dziwiło oblężenie – przez bardziej lub mniej ubranych osobników obojga płci – rynkowej fontanny. Dawała, łącznie z różnego rodzaju napojami, trochę ochłody, co – sądząc po niektórych, lekko omdlałych (też obojga płci) osobnikach - było wręcz zbawienne. W takich warunkach nielekko miały panie bibliotekarki, które prowadziły, tradycyjną już podczas Dni Czchowa, akcję „Kup książkę dla biblioteki”. Chętni do zakupu książek, premiowanego jak co roku cennymi nagrodami, też niemało potu wylali podczas wytrwałego oczekiwania w sporej kolejce. Ale widocznie warto było. Najświeżej w tej spiekocie wyglądały dzieci i młodzież, laureaci wokalnego konkursu „Majstersztyk”. Niedzielny wieczór oraz koncert zespołu „Luxtorpeda” nie pobiły już sobotniego pod względem frekwencji, no ale nazajutrz był już poniedziałek i niektórzy musieli powrócić do swych zwykłych obowiązków. Koncerty, imprezy towarzyszące, ogólna atmosfera no i pogoda sprawiły, że było miło i przyjemnie. Jednak Czchów nie byłby Czchowem, gdyby zabrakło malkontentów. Byli w zdecydowanej mniejszości, ale faktem jest, że – jak zwykle -objawili się i tacy. Sam słyszałem jak jeden, taki w mocno średnim wieku pan, usiłował z sarkazmem dopytywać się wokoło czy nie trafił przypadkiem do Jarocina. Grała wtedy „Luxtorpeda”, a on najwyraźniej nie gustował w mocnym brzmieniu instrumentów. Naprawdę warto było odwiedzić Czchów w te dwa dni kończącego się lipca – takie przynajmniej jest moje zdanie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz