Wcale nie zamierzam komentować przebiegu tegorocznej edycji
Baszta Jazz Festivalu bo najzwyczajniej za mało się na tym znam, a poza tym
niewiele czasu mogłem poświęcić na uczestnictwo w tym wydarzeniu. Jednak kilka
refleksji z nim związanych mi się nasuwa i nimi właśnie chciałbym się
podzielić.
Pierwsza rzecz jakiej nie sposób nie zauważyć to fakt, że wydarzenie to niesamowicie mocno wrosło już
w tradycję naszej miejscowości i wytworzyło sobie wierną grupę wielbicieli. Co
ciekawe, w większości są to osoby przyjezdne, chociaż oczywiście miejscowych
też nie brakuje. Interesujące jest to, że wszyscy oni są tak zafascynowani tego
typu muzyką, że nie jest im straszna nawet kiepska pogoda, jeśli tylko mogą
posłuchać ulubionych standardów. No właśnie, pogoda. To druga rzecz, która
mocno wpłynęła na tegoroczny festiwal. O ile w piątek i niedzielę było z nią w
porządku, tak w sobotę, o mało co, całkiem nie zniweczyła wysiłku
organizatorów. Właśnie w sobotę mogłem być przez jakiś czas na czchowskim rynku
i zaobserwować jak grupa najwierniejszych fanów tej synkopowej muzyki, czeka w
deszczu i wietrze na rozpoczęcie koncertów. Aż żal było patrzeć na zziębnięte i
często przemoczone postacie. Jednak szczytem wytrwałości wykazali się
pasażerowie „jazzowej platformy”, która właśnie w sobotę objeżdżała Czchów i
okolice. Mieli pecha bo trafili na mocny deszcz i po dotarciu do celu, czyli do
rynku - centrum sobotnich jazzowych wydarzeń – wyglądali naprawdę jak biedne
zmoknięte kury, którym jednak pogoda nie potrafiła zepsuć nastroju. Optymizm
nie opuszczał z resztą chyba nikogo. Na własne uszy słyszałem jak ludzie
przekonywali się nawzajem, że jeszcze tego samego wieczoru na sto procent będą
tańczyć przed sceną. No i spełniło im się, jazzowe granie – choć z pewnym
poślizgiem – się rozpoczęło i trwało do naprawdę późnych godzin nocnych. O
niedzieli niewiele wiem ponieważ musiałem wyjechać, ale pogoda była wspaniała
więc i zabawa pewno taka sama. Na koniec o jeszcze jednej, miłej dla mnie
osobiście, sprawie. Otóż tegorocznemu festiwalowi towarzyszyła (w pomieszczeniach kina) wystawa fotografii z
poprzednich czchowskich jazzowych imprez no i proszę sobie wyobrazić, że wśród
zaprezentowanych zdjęć profesjonalistów, znalazły się i moje – związane z tym
tematem – fotografie. Może to i nieskromnie tak mówić, ale było mi naprawdę
bardzo przyjemnie z tego powodu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz