niedziela, 13 września 2015

„Karbala”



Najnowszy, polski – jak się go reklamuje – wojenny film w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza. Faktycznie wojenny to obraz, z tym że nie o II wojnie światowej jego fabuła opowiada, a o współczesnej (2004 rok) wojnie w Iraku i udziale w niej naszych polskich żołnierzy. Niektóre przedpremierowe zwiastuny głosiły, że jest to, kamerą opowiedziana, historia największej powojennej bitwy, stoczonej przez naszych żołnierzy. I faktycznie – jest to filmowa opowieść o walkach w irackiej Karbali, gdzie polscy żołnierze wraz bułgarskimi towarzyszami bronili przed irackimi rebeliantami administracyjnego centrum miasta – City Hall.
Mocny, dobry i warty obejrzenia to film, w świetnie aktorsko dobranej obsadzie - w głównej roli (dowódca oddziału) Bartłomiej Topa. I na tym właściwie ocenę filmu można by zakończyć bo ogląda się go dobrze, fabuła wciąga, a sceny realistycznie zrealizowane, bez zbędnego patosu czy zadęcia. Można by, gdyby nie kilka spraw. Po pierwsze: przez szereg lat wmawiano nam, że nasze oddziały biorą udział na Bliskim Wschodzie jedynie w „misjach stabilizacyjnych”. „Karbala” po raz pierwszy i dokładnie pokazuje jaka to była „stabilizacja”. Po drugie: o obronie City Hall przez cztery lata zupełnie nic się nie mówiło, a i później też niewiele. Kolejna rzecz, którą film obnaża bez litości, to wyposażenie naszych „misjonarzy”. Wmawiano nam jako społeczeństwu, że jadą tam najlepsi żołnierze z najlepszym sprzętem. Tymczasem filmowe sceny, podczas których żołnierze wzmacniają swe pojazdy deskami, blachą czy kamizelkami kuloodpornymi, wcale nie są wymyślone. Teraz już wiemy, że tak było naprawdę. Na to dodatkowe, a może i zamierzone, przesłanie „Karbali” też warto zwrócić uwagę, bo w ten sposób polskie społeczeństwo „informowane” jest zapewne nadal. Szczególnie w kontekście obecnej dyskusji nad sposobem rozwiązania kwestii muzułmańskich uchodźców/imigrantów, właśnie z Bliskiego Wschodu. I jeszcze jedno. Na seansie, na którym ja byłem, film oglądała też – wraz z opiekunami – jakaś chyba klasa o profilu wojskowym. Wiele szkół takowe obecnie prowadzi. Młodzi ludzie (chłopcy i dziewczęta), ubrani w polowe mundury, patrzyli na sceny i sytuacje, w tym miejscu fabularne, które w przyszłości mogą stać się przecież dla nich całkiem realne - taki zawód wybrali. Bardzo jestem ciekaw czy taka myśl, podczas chrupania popcornu, przemknęła przez ich głowy.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz