Ani ciepły, ani pachnący – właściwie to taki
„niemajowy”. Obfitował jednak w ważkie wydarzenia. Zarówno dla Kraju jak i naszej
lokalnej społeczności. Najważniejsze były oczywiście prezydenckie wybory, a
dokładniej druga ich tura. Tyle już jednak wypowiedziano na ten temat słów, że po prostu pominę to wydarzenie, a skupię się na kilku innych,
tych z końcówki maja.
Ważnym, ze względu na przyszłą naszą scenę polityczną,
było powołanie nowego politycznego stowarzyszenia – „NowoczesnaPL”. W
kontekście kłopotów Platformy Obywatelskiej po przegranej Prezydenta
Komorowskiego, to nowe ugrupowanie może sporo namieszać i zmienić układ sił w parlamencie. Jest to
jednak kwestia, niedalekiej wprawdzie, ale przyszłości. Pożyjemy, zobaczymy.
Znacznie weselszym od polityki było sobotnio niedzielne świętowanie Dnia
Dziecka. Jak Kraj długi i szeroki odbywały się pikniki, zabawy , zawody i inne
rozrywkowe imprezy. Przypomniało mi się w tym miejscu świętowanie Dnia Dziecka
z czasów mojej podstawówki. Panie nauczycielki zbierały kilka klas i ruszaliśmy
na pieszą wycieczkę aż na Trawniki. Tam na placu (istnieje do dziś i aż się
prosi o zagospodarowanie) odbywały prawdziwe
harce, zabawy, swawole. Bez żadnej – dziś nie do pomyślenia – oprawy typu zjeżdżalnie,
huśtawki czy karuzele, bez poczęstunku (każdemu dziecku w domu po prostu coś do
jedzenia zapakowano), wreszcie bez tłumu opiekunów, rodziców, ochrony i
specjalnych zabezpieczeń. Taki Dzień Dziecka był naprawdę niesamowitą przyjemnością
i na długo zapadającym w młodziutka pamięć wydarzeniem. Dzisiaj, z udziałem dzieci i młodzieży, udawane posiedzenie Sejmu
ma być dla nich super ekstra świątecznym wydarzeniem. Wydarzeniem, które jak widać po
(chętnie pokazywanych w TV) minach, zupełnie nie sprawia im frajdy. Koniec maja
to także „Noc bibliotek”. Tak, tak. Odbyła się takowa! Wzorowana na „Nocy
muzeów”, miała chyba w założeniu przyciągnąć do książkowych wypożyczalni
dodatkową liczbę czytelników. Nie wiem w jakiej ilości i jakie owoce owa noc
przyniesie. Myślę jednak, że marne. Nasze społeczeństwo coraz mniej po prostu
czyta i jeśli w dzień przeciętnemu Kowalskiemu ciężko wybrać się do biblioteki,
to tym bardziej nie będzie mu się chciało pójść tam w nocy. Chyba, że… będą tam
na niego czekały ekstra atrakcje. Jak wiemy, w bibliotekach w większości
pracują panie. Czyżby one, nocną porą, miały być takim wabikiem? Eee, chyba
nie. Chociaż… W Polsce wszystko podobno jest możliwe, więc nawet taki pomysł,
wymyślony gdzieś u góry i oczywiście bez wiedzy pań bibliotekarek, komuś mógł
wpaść do głowy. U nas, w nocy z soboty na niedzielę, biblioteka była nieczynna
(zadzwoniłem na wszelki wypadek, więc wiem), a nasze panie od wypożyczania
książek całe i zdrowe, rano w poniedziałek,
stawiły się do pracy. No i dobrze, wystarczy jak przez cały tydzień,
rzecz jasna za dnia, pracować będą nad polepszaniem wskaźników czytelnictwa. Żeby
nie przedłużać, a na powyższe tematy naprawdę można by znacznie szerzej
dywagować, o naszym, lokalnym już wydarzeniu – 800-leciu Jurkowa. Ważna i
dostojna była to uroczystość, o której zainteresowani mogą przeczytać w
obszernych relacjach na stronach internetowych różnych naszych instytucji.
Jednak – i to naprawdę nie tylko moje zdanie – za bardzo hermetyczna i w jakiś
sposób zamknięta. Były wprawdzie ogólne na nią zaproszenia, lecz były także
zaproszenia indywidualne, imienne. Ludziska już coś takiego w sobie mają, że
jeśli jeden/jedna z drugim/drugą nie dostanie ozdobnego karteluszka ze swoim
nazwiskiem, to zaraz myśli, że nie jest tam
mile widziany i nie idzie. Dotyczy to szczególnie osobników (obojga płci)
spoza świętującej miejscowości. Sami Jurkowianie, z tego co wiem, dumni ze swej
tak długiej i dostojnej historii, nie zawiedli i w obchodach tłumnie
uczestniczyli. Może warto nad powyższym pomyśleć, wszak wkrótce uroczystości
800-lecia Tworkowej, a po nich Tymowej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz