W niedzielę 7 czerwca, na sądeckim rynku odbyła się
uroczystość nadania imienia i wręczenia sztandaru Sądeckiemu Oddziałowi
Zabezpieczenia Karpackiej Brygady Straży Granicznej. Ta przydługa nazwa to nic
innego jak zreorganizowani (na co i po co?) dawni Podhalańczycy. Jak każda
wojskowa uroczystość, tak i ta miała paradną oprawę w postaci kilku kompanii honorowych
i orkiestry. Jak zawsze, także i ta przyciągnęła na sądecką płytę rynku masę
obserwatorów, tym bardziej, że przy okazji prezentowane były wojskowe pojazdy,
broń i niezbędne pogranicznikom wyposażenie.
Wszystko byłoby pięknie gdyby nie
jedno małe ale. W minioną niedzielę słońce grzało jak w tropikach, a temperatura
z pewnością była grubo ponad trzydzieści kresek. Każdy z gapiów szukał odrobiny
cienia, przechodząc od czasu do czasu przez wodną bramkę (taka rozpylana dla
ochłody woda), a żołnierze, w galowym (i bojowym też) umundurowaniu dosłownie smażyli
się na rozpalonych płytach rynku. Ktoś powie, że żołnierz musi być
przyzwyczajony i do takich trudów. Zgoda. Lecz gdy spora grupa oficjeli stoi w
tym samym czasie w cieniu ratusza, a każdy z nich – pewno dla zaznaczenia
swojej tam obecności (i ważności!) – „musi” palnąć przemowę, a to już, przynajmniej w stosunku
do stojących w pełnym słońcu żołnierzy, nie za bardzo jest w porządku. To nie
dawne czasy gdy „zupactwo” (wie ktoś jeszcze co to znaczy?) w wojsku było na
porządku dziennym. No cóż, takie sytuacje również świadczą o stosunku polityków
do – według ich mniemania – ludzi z niższych warstw społecznych.
Stosunek polityków do wojska? Prosze poczytac, daje bardzo do myślenia, Ś. P. Petelicki mówił o tym głośno w tv to go uciszyli a o tym lisci cisza. Link w moim podpisie
OdpowiedzUsuńMała podpowiedź: aby przeczytać w/w list należy kliknąć w "seb".
OdpowiedzUsuń