Już za tydzień pójdziemy do urn aby wybrać naszych
przedstawicieli do lokalnych samorządów. Kampania związana z wyborami trwa więc
w najlepsze, nabierając czasem rumieńców, a nawet smaczków. Wszystko to chyba
przez zacietrzewienie z jakim różne komitety podchodzą do tego wydarzenia,
prezentując swoje programy i kandydatów. I wcale nie mam tu na myśli ostatniego
wydarzenia związanego z wyprawą do Madrytu członków jednej z prawicowych
partii.
Nasi parlamentarzyści – z prawa, lewa i ze środka – są pod tym względem
tacy sami. Butni, aroganccy i wykorzystujący każdą okazję aby przysłużyć się…
sobie! To jednak wydarzenie jest dlatego ciekawe i swego rodzaju chichotem
losu, że dotyczy członków partii, która uważa się (i nazywa) jedyną
arcymoralną, praworządną i zdolną do wyplenienia wszelkiego zła w Polsce.
Zejdźmy jednak na szczebel samorządowy. Otóż niektóre komitety najwidoczniej
uważają, że „ciemny lud wszystko kupi” i upychają w swych programach rzeczy i
działania, które nijak się mają do rzeczywistości bo najzwyczajniej znajdują
się poza kompetencjami samorządów. No cóż, wiedzą, że przeciętny wyborca
najczęściej nie wie co mogą gminy, co powiaty, a co wojewódzkie sejmiki. Najpewniej
na ciemnotę liczą też, wstawiając na swe listy niektórych kandydatów. No bo
jakże inaczej myśleć gdy jeden z komitetów, mający np. w swym programie
wspieranie przedsiębiorczości, ma na swej liście osobę, która kierowaną przez
siebie firmę „rozłożyła na łopatki”, albo inną, która robiła wszystko aby
zniszczyć dwie inne, blokując do nich drogę dojazdową, nie zważając przy tym
zupełnie na ważny interes społeczny. Zdarzyło się też, iż jeden z kandydatów
wyciął swym mentorom ekstra numer, stając się w trakcie kampanii podejrzanym o
kryminalne przestępstwo, inny – młody – będzie korzystał z wieloletnich
doświadczeń nieżyjącego ojca samorządowca albo kandyduje do kilku funkcji
jednocześnie – łapie dziesięć srok za ogon? Najwyraźniej, niektórym liderom
komitetów wyborczych, miraż ewentualnej władzy zaćmiewia zdolność logicznego
myślenia i obowiązek wszechstronnego przeanalizowania osobowości wystawianych
kandydatów. Nagminne jest „podpinanie się” kandydatów pod wartości
chrześcijańskie, katolickie rodziny i w ogóle kościół. A ktoś mądry (no kto?) powiedział:
„Tak, jak od stania w garażu nie staniesz
się samochodem, tak od stania w
kościele nie będziesz dobrym katolikiem”. Nie brakuje, szczególnie na
plakatach, językowych lapsusów i komizmów (np. „ojciec i mąż dwóch córek” – autentyczne!),
nadużywane są wyrażenia: razem, wspólnie, jedność. Większość kandydatów
zamierza pracować dla obywateli, ludzi, najważniejszy jest dla nich człowiek –
a nie wystarczyłoby (w razie wyboru) rzetelnie pracować? Słowem, dla uważnego
obserwatora, jest wesoło! Wyborcy jednak – w przeciwieństwie do myślenia
polityków - wcale tacy głupi nie są i życiową mądrość posiadają. Przy
najbliższych wyborach z pewnością się nią posłużą, a wówczas niektórzy
aspirujący do lokalnej „politycznej elity” boleśnie przekonają się, że „nigdy nie należy lekceważyć siły głupich ludzi w dużych grupach” – bo czasem
najwyraźniej za głupich, nas wyborców, uważają. 16 listopada udowodnimy, że się
mylą – mam taką nadzieję.
Dobrze napisane :) niech się nie łudzą że wciskając ludziom kłamstwa zostaną wybrani. Jeżeli ktoś kandyduje do czegokolwiek powinien wszystko dokładnie o sobie napisać. Tyle w temacie, jeszcze raz powtórzę: Dobrze napisane.
OdpowiedzUsuńciemny lud kupi,kupi........ha ha!
OdpowiedzUsuń