czwartek, 1 października 2020

 

Koronawirusowe zamieszanie


Oj namieszał już w życiu chyba każdego z nas ten nieszczęsny covid19 i – jak się okazuje – „miesza” nadal. Media alarmują, że przywykliśmy już do zagrożenia, że nam ono spowszedniało, przez co jesteśmy mniej ostrożni i nie przestrzegamy zalecanych zasad reżimu sanitarnego, co skutkuje wzrostem ilości zakażeń. Pewno coś w tym stwierdzeniu jest i prawdy, ale… No właśnie, to z pozoru drobne „ale” jest, moim zdaniem, kluczowe w tym całym zamieszaniu. Wszyscy wiemy, że akurat w naszym Kraju procedury epidemiologiczne (pobieranie wymazów, kwarantanna, leczenie itp.) są różnie przez różne instytucje interpretowane i stosowane, a w dodatku często się zmieniają. W związku z tym nigdy nie wiadomo co przydarzy się choremu i jego bliskim. Mam na myśli to, że wielką niewiadomą pozostają dalsze losy takich chorych i tych co się z nimi spotkali, z nimi mieszkają lub tylko pogadali przez płot. Czy trafią na kwarantannę i na jak długo. Znane są przecież przypadki nawet miesiąc trwającej kwarantanny. Czy po kwarantannie zostaną poddani testom mającym potwierdzić, że są zdrowi. Obecnie podobno takich końcowych testów się już nie wykonuje. Wiele, zbyt wiele problemów nagle powstaje i naprawdę trudno racjonalnie je rozwiązać. I co w związku z tym? Ano to, że kto tylko może, ukrywa swe kontakty z nosicielami wirusa, albo wręcz się ich wypiera. Bo tak po prostu jest łatwiej i bezpieczniej dla zainteresowanego, ale jednocześnie – co oczywiste – jest bardzo niebezpieczne dla środowiska, w którym żyje, pracuje, czasowo przebywa. Niektórzy może już o tym słyszeli/czytali, ale przypomnę. Niedawno na obwodnicy Brzeska zdarzył się wypadek – samochód potrącił kobietę. Poszkodowaną zabrano do brzeskiego SOR-u, gdzie jej syn uzyskał informację, iż najpewniej rano zostanie zwolniona do domu, więc niech po nią przyjedzie następnego dnia. Tak też uczynił i trochę zaniepokojony brakiem telefonicznego kontaktu z matką udał się na SOR, gdzie po czterdziestu minutach dzwonienia (najpierw dzwonkiem przy drzwiach, a później telefonem) dowiedział się, że stwierdzono u niej korona wirusa więc nie wypiszą jej do domu, a on z resztą rodziny zostaje objęty kwarantanną. Oczywiście, nie usłyszał ani słowa o jej stanie powypadkowym. Wkurzył się więc (kto by zachował spokój w takiej sytuacji?) i opisał cały ten przypadek w społecznościowych mediach, zadając przy tym bardzo ważne i uzasadnione w takim wypadku pytanie: jeśli w związku ze stwierdzonym u matki zarażeniem covid19 on ma być objęty kwarantanną, to co z ludźmi, którzy podczas wypadku także z nią się zetknęli – policjantami, ratownikami medycznymi, personelem SOR-u? Logika wskazuje na to, że także powinni zostać objęci kwarantanną. Tylko, że kto tylko może (z w/w ludzi) wypiera się takiego kontaktu, zaprzeczając swojemu zetknięciu się z poszkodowaną. Dziwne? Raczej nie. Przecież gdyby tych ludzi objęto kwarantanną, to musiano by praktycznie zamknąć brzeski SOR, także Komendę Policji, no i wszystkich tych, z którymi ci ludzie żyją, mieszkają lub się spotkali. Boję się, że kwarantanną musiano by objąć całe Brzesko, a i pewno sporą część okolicy. Wiadomo już dlaczego ludzie skrzętnie ukrywają swoje ewentualne kontakty z nosicielami koronawirusa? Najnormalniej w świecie nie chcą mieć kłopotów. W domu, w pracy, w przychodni, czy gdziekolwiek gdzie przebywają. Tak to działa i tylko trzeba się cieszyć, że jeszcze jakimś cudem masowo nie umieramy. Bo, że na to diabelstwo chorujemy, wskazują nawet oficjalne statystyki, mimo przedostatniego miejsca w Europie, jakie zajmujemy pod względem ilości robionych testów na covid19. Tacy my Polacy jesteśmy, patrzymy tylko na czubek własnego nosa, licząc że jakoś to będzie. Oczywiście lamentując później i przeklinając wredny los, który od wieków już uwziął się na naszą nację. Z resztą, znowu jak zwykle. Tak już na koniec – w naszym brzeskim szpitalu (w tym i na SORze) od jakiegoś już czasu dzieje się nie najlepiej, ale o tym może już przy innej okazji.

1 komentarz :

  1. Covid doskonale pokazuje stan tego teoretyczngo państwa z dykty. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń