Zapasy wiktuałów już zjedzone (albo
wyrzucone), świąteczne - z konieczności - lenistwo opanowane, a
wagi wskazują niepokojąco wyższe wartości. Minął dokładnie już
tydzień jak „świętowaliśmy” nasze najpiękniejsze z polskich
świąt. Słowo świętowaliśmy celowo ująłem w cudzysłowie,
ponieważ było to całkiem odmienne świętowanie, od dotychczas nam
znanego. Powiedział bym, że było to takie nieświąteczne
świętowanie.
No ale mówi się trudno, mamy sytuację jaką mamy i
na to akurat nic w stanie nie byliśmy poradzić. Tymczasem w życiu,
paradoks nadal goni paradoks. No bo nie dość, że nieświątecznie
świętowaliśmy, to teraz rządzący rozluźniają niektóre,
związane z pandemią przepisy, poprzez ich… zaostrzenie.
Przykładem niech będzie obowiązek zasłaniania w miejscach
publicznych ust i nosa. Nie tylko moim zdaniem, taki obowiązek
powinien być nałożony – na wszystkich ! – zaraz na początku,
a nie dopiero teraz, gdy więcej będzie nam wolno. Podkreśliłem
wyrażenie „na wszystkich”, bo jak to zwykle w naszym kraju bywa,
okazuje się, iż są osoby których to nie dotyczy i którym wolno
publicznie się gromadzić. Naturalnie bez maseczek i bez zachowania
przepisowych odległości. Czyżby, o czym nie wiemy, byli to ludzie
w jakiś sposób już zabezpieczeni przed zachorowaniem?! Zastrzegam
sobie w tym miejscu, że tą akurat i kolejną z wielu teorii
spiskowych, sam i bez niczyjej pomocy, sobie wymyśliłem. Tymczasem,
wielkimi krokami zbliżają się wybory prezydenckie. Podobno mają
się odbywać korespondencyjnie. I dopiero teraz robi się
paradoksalnie, jeśli faktycznie tak to się będzie odbywać.
Zakładając jednak, że tak, to dostanę do skrzynki kopertę z
zestawem do głosowania. Kto mi da gwarancję, że nie zawirusowaną?
Kto zagwarantuje, że ja jej nie zawirusuję – mogę przecież
przechodzić chorobę covid19 bezobjawowo – i nie pozarażam ludzi,
którzy będą te koperty otwierać aby policzyć głosy? Inna rzecz,
że – jak wyczytałem – koperty do głosowania mają być
dostarczane wyborcom jako przesyłki bez potwierdzenia odbioru.
Bardzo możliwe więc, iż mi ją ktoś ze skrzynki – która sejfem
przecież nie jest – ukradnie. W dużych blokowiskach to nagminne.
A za nieoddanie koperty grożą poważne kary finansowe. I co w
takiej sytuacji będę miał na obronę? Jak znam życie i Pocztę
Polską, część tych przesyłek trafi tam gdzie nie trzeba, część
wróci do nadawcy, bo odbiorca od dawna mieszka w innym już miejscu,
a jeszcze inna część zostanie dostarczona po terminie i dopiero
będzie to prawdziwa musztarda po obiedzie. Już nawet nie śmiem
podejrzewać, iż mój głos może okazać się np. nieważny, lecz w
sytuacji gdy praktycznie nikt nie będzie patrzył na ręce osobom
zliczającym głosy, staje się to niepokojąco możliwe. Kolejny
paradoks, to gwarantowana Konstytucją, tajność głosowania. Jaka
to będzie tajność, gdy wraz z kartą do głosowania będę musiał
oddać kartkę z moimi danymi, w tym i peselem? Przecież to
najczystsza jawność, w dodatku dostępna nie wiadomo komu. Wcale
bym się nie zdziwił gdyby za jakieś pół roku po wyborach,
zaczęły ludziom przychodzić wezwania do spłaty zaciągniętych
np. pożyczek. A co, nie zdarzało się już, że zaciągano pożyczki
na skradzione dane osobowe? Chyba lepiej by już było pozostawić,
bez żadnych wyborów, obecnego Prezydenta na kolejną kadencję, a
pieniądze przeznaczone na wybory (oj, kosztują one!) wydać na
walkę z korona wirusem. Ale do tego potrzebne jest znowu ogłoszenie
w Polsce stanu wyjątkowego, czego z kolei rządzący, za Chiny, nie
chcą uczynić. Prawda, że trudno już w tej całej sytuacji
zachować zdrowie psychiczne? A miałem o polityce nie pisać.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz