„Już niemal 10 tys. Polek i
Polaków spędza jeden dzień o chlebie i wodzie w nadziei na to, że PiS wygra
wybory parlamentarne. Akcję zainaugurowało Radio Maryja. - Tak wspieramy
zwycięstwo Polski - oznajmił na antenie o. Tadeusz Rydzyk.” Taką informację znalazłem niedawno w necie i muszę
stwierdzić, że poruszyła mnie ona bardziej niż doniesienia o wszelkich
kataklizmach czy nawet podwyżce światowych cen ropy. Podkreślam, że poruszyła,
a nie np. rozbawiła. Bo to co na pierwszy rzut oka może wydawać się zabawne,
wcale takim – po rzecz jasna pewnym przemyśleniu tego tematu – nie jest.
Pominę
tu moje odczucie, że jak dla mnie to jest to trochę taki handel wymienny: ja
Panie Tobie moje poszczenie, a Ty mi przychylność dla moich polityków. Bo moim
zdaniem miłość (także, a może szczególnie do Boga) powinna być bezwarunkowa, a
wiara podparta pełną ufnością do Najwyższego i Jego planów wobec nas. Ale,
znowu podkreślam, to jest moje prywatne zdanie i mogę nie mieć racji w tym
temacie. Moje poruszenie spowodowane zostało genialnością takiego pomysłu.
Podążając tokiem takiego myślenia, można by przecież pościć w wielu innych
intencjach. Np. brakuje nam do pierwszego? Dwa dni o chlebie i wodzie (sama
woda chyba znacznie podniosła by skuteczność) i co najmniej piątka w totku. Z
sąsiadem mamy zatargi? Trzy dni samozaparcia i już na sąsiada spadają różne
plagi. I tak dalej i tym podobnie. Możemy oczywiście wymyślać różne, mniej lub
bardziej ogólne cele. Od osobistych począwszy, na takich o światowym wręcz zasięgu
skończywszy. A co będziemy się ograniczać. Muszę w tym momencie przypomnieć, że
takie poszczenie to same korzyści. Oprócz tego, że osiągamy cel w którego
intencji głodujemy, to jeszcze poprawiamy nasze zdrowie. Raz poprzez
satysfakcję z uzyskanego efektu (ludzie szczęśliwi są na ogół zdrowsi), dwa:
zrzucamy parę kilogramów, co jak powszechnie wiadomo, samo w sobie jest zdrowe.
Musimy jednak trochę uważać aby nie przedobrzyć w tym poszczeniu. Stając się
zbyt chudym, możemy narazić się na niepotrzebne podejrzenia, zwłaszcza gdy
komuś w otoczeniu nagle zacznie się gorzej powodzić. Akcja „Jeden dzień o
chlebie i wodzie” może przynieść też długofalowe – pozytywne – skutki. Gdyby
tak, oczywiście na wskutek jakichś międzynarodowych spisków, źle zaczęło się dziać
w naszej gospodarce i (odpukuję!) zabrakłoby na wszelkie plusy oraz inne
socjalno emerytalne dodatki, albo chleb czy prąd zaczął zbyt drogo kosztować,
my przetrwamy. Przecież przyzwyczajonym organizmom wystarczy skibka chleba i
parę kropel wody. Niech mówi kto co chce – jesteśmy jednak geniuszami
Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń