Emocje trochę już opadły (tak mi się
przynajmniej wydaje), pora więc na kilka powyborczych refleksji.
Wcześniej nie wyrażałem swojego zdania na temat kandydatów i ich
programów, z prozaicznej przyczyny – wysiadł mi komputer.
Postanowiłem w związku z tym poczekać, poobserwować sytuację, a
dopiero później wyrazić to, co przykuło moją uwagę.
Pierwsze
moje spostrzeżenie dotyczy frekwencji. Była ona zadziwiająco
wysoka, co oznacza, że ludzie wreszcie pojęli wagę swoich głosów.
Chyba. Kolejne, to sposób prowadzenia kampanii. O ile w pierwszej
turze była ona dość spokojna i wyważona, tak przy drugiej,
ludziom – przynajmniej niektórym – najwyraźniej puściły już
nerwy. Zaznaczam, że cały czas mam na myśli tutejsze, czyli
obejmujące naszą gminę, wybory. Zaczęły się słowne utarczki, w
których na dalszy plan schodziły konkrety, a górę wzięły
emocje. Co znamienne, większość tych „dyskusji” odbywała się
w mediach społecznościowych i polegała głównie na wypominaniu
sobie dawnych, mniej lub bardziej prawdziwych przewinień. Nie mam
konta na żadnym z facebooków, ale dzięki uprzejmości moich
młodszych kolegów, mogłem prawie na bieżąco zapoznawać się z
nimi. Tyle pogardy, złośliwości i lekceważącego traktowania
adwersarzy w tych potyczkach, naprawdę dawno już nie widziałem. Co
ciekawe, oprócz ludzi wypowiadających się z tzw. otwartą
przyłbicą czyli pod swoim nazwiskiem, pojawili się „anonimowi”
dyskutanci, którzy z naprędce utworzonych fikcyjnych kont, ostro
sączyli jad nienawiści. Naprawdę nie przesadzam, to była już
nienawiść. Temat ten będzie kiedyś naprawdę ciekawym materiałem
badawczym dla socjologów, społecznych psychologów czy politologów.
Najbardziej jednak denerwowały mnie rozmowy z niektórymi ludźmi –
takie w realu. Na wszystkie za i przeciw, twierdzili oni, że „zmiana
musi być!”. Ale dlaczego konkretnie? „Bo tak!”. No
i tyle można było od nich usłyszeć w odpowiedzi na pytanie
dlaczego uważają, że nowy burmistrz będzie lepszy dla naszego
społeczeństwa od dotychczasowego. Zawsze szanuję czyjeś poglądy
i uznaję innych wybory, ale tylko wówczas gdy są poparte
konkretnymi argumentami. Nawet gdy mnie one nie przekonują. Jednak
gdy ktoś mówi: „tak bo tak” i nic więcej, tracę dla
takiej osoby szacunek. A proszę mi wierzyć, sporo takich osób dało
się spotkać podczas całej tej, na szczęście byłej już,
kampanii. Co więcej, osoby te jeszcze na długo przed głosowaniem,
mocno zadzierały głowy, butnie wieszcząc jakie to zmiany (także
personalne) nas czekają. Dosłownie strach się było bać! Teraz,
gdy wiadomo już kto przez następną kadencję będzie sprawował u
nas urząd burmistrza, ci sami ludzie zachowują się jak skarcone
psy, które w poczuciu winy podkulają ogon i w pokorze opuszczają
wzrok. Wcale bym się nie zdziwił gdyby te same osoby, jako jedne z
pierwszych pobiegli gratulować wyboru nowemu/staremu włodarzowi
gminy. Taka już ich natura. Wróćmy jednak do ogółów. Każdy z
kandydatów miał swój program wyborczy, propagował go i zachwalał
jako lepszy od przeciwnika. I tak powinno być. Nie wiem jednak, czy
zauważyliście, że na każdym szczeblu, kandydaci z PiS-u jako swój
atut przedstawiali dobre kontakty z władzami Kraju. Nie inaczej było
i u nas. W domyśle był to przekaz: jak naszego wybierzecie, to
łatwiej będzie wam zdobyć pieniądze na różne samorządowe
poczynania. Według mnie, był to najzwyklejszy polityczny szantaż i
aż dziwię się, że nikt tego w trybie wyborczym nie zaskarżył.
Nie podobało mi się także zaangażowanie w przedwyborczą kampanię
głównych osób w naszym Państwie, czyli prezydenta i premiera.
Ktoś powie, że oni także są członkami PiS, mogli więc popierać
swoich. Zgadzam się, mieli prawo to robić ale za pieniądze swojej
partii, a nie państwowe czyli nasze wspólne. Bo o ile ewentualny
koszt wynajmu dla VIP-ów autobusów mogła pokryć ich partia, tak
na pewno już nie finansowała etatowej ich ochrony czy używanych do
tego celu przez SOP (dawny BOR) rządowych limuzyn. No cóż, w
naszym kraju od już dawna, różne rzeczy mierzy się różną
miarą. Nie tak dawno głoszono, że nasza głowa Państwa jest
podobno Prezydentem wszystkich Polaków. No więc wszyscy
sfinansowaliśmy jej podróże. Czy to jednak jest tak do końca w
porządku? Każdy sam niech to sobie oceni.
lepiej bym tego nie ujął. :)
OdpowiedzUsuńW punkt. Komentarz idealny do tego co się działo. Dobrze że już po wyborach.
OdpowiedzUsuń