Kolejny film Patryka Vegi, który natychmiast po swej
premierze „do czerwoności rozpalił” internetowe fora, wyzwalając w narodzie
niesamowite pokłady złośliwości. Co ciekawe, po jego premierze nastąpił też niespotykany
wysyp „krytyków” filmowych, spośród których większość niestety okazała się być
zwykłymi krytykantami, tak więc sugerowanie się – przed obejrzeniem tego filmu
– internetowymi recenzjami najzwyczajniej nic nie da – film trzeba zobaczyć
samemu i po swojemu go ocenić, bo i każdy po swojemu go odbiera.
„Botoks”
przedstawia losy czterech kobiet powiązanych zawodowo z szeroko pojętą służbą
zdrowia. Medycznym środowiskiem, w którym – tak jak i w realu – nie dzieje się
dobrze, więc bohaterki w twardy sposób muszą walczyć o swój byt, przystosowując
siebie i swe zachowanie do brutalnych zasad otoczenia, w którym funkcjonują. No
i radzą sobie, „sprzedając” się koncernom farmaceutycznym bądź pracując dla
nich, wykonując dwuznaczne moralnie zabiegi albo stosując metodę „przez łóżko”.
W filmie nie brakuje wątków tragikomicznych, drastycznych (ale umiarkowanie)
scen, wulgaryzmów. Wszystko to da się „przełknąć”, pamiętając, że w życiu bywa podobnie, a „Botoks” jest
tylko artystyczną wizją reżysera i ma prawo być przejaskrawiony. Między bajki
trzeba też włożyć wieści jakoby w czasie wyświetlania tego filmu ludzie mdleli,
albo masowo opuszczali kinowe sale. Seans, na którym ja byłem, opuściło raptem
dwie osoby, które pewno naczytały się wcześniej o tym jak zły jest to film i negatywnie
przez to były doń nastawione, albo które najzwyczajniej w świecie pilnie
musiały odwiedzić sanitariaty. Już po filmie rozmawiałem o wrażeniach jakie
odnieśli współoglądający i usłyszałem to co sam też odczułem, że nie taki był
diabeł straszny jak go odmalowano. Jedynie sceny związane aborcją uznane
zostały za dość mocne, ale to normalne, zwłaszcza u kobiet, z którymi to akurat
o wrażeniach z filmu rozmawiałem. O „życiowej” treści filmu świadczy też wiele innych
scen i postaci, a wśród nich Gosia, która zmieniła płeć i jest teraz chłopakiem,
nienawidzi gejów, ze względu na swe katolickie
zasady potępia In vitro, ale nie przejmuje się faktem, że kościół zmianę płci
uznaje za grzech. Jest jednak coś, co zarzuciłbym Patrykowi Vedze, mianowicie to,
że w swym najnowszym filmie nie „wystawił” ani jednej pozytywnej męskiej
postaci. Wszystkie występujące w nim chłopy to albo łapówkarze i
hochsztaplerzy, albo zboczeńcy, albo tacy jacyś nienormalni popaprańcy. No ale
to tylko film. Boję się natomiast, aby jako uboczny efekt „Botoksu”, nie weszły
do powszechnego użycia nazwy „Mirosław” i „Grażyna”. Dlaczego? Aaa, tego już
samemu/samej trzeba się z filmu dowiedzieć.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz