Tak można nazwać warunki i stosunki w pracy jakie u nas w
Polsce obecnie panują. Niedawno w Nowym Sączu otwarto kolejną galerię handlową.
Tak się złożyło, że udało się w niej zatrudnić mojej znajomej. Będąc z kolegą
(mam więc świadka) w tamtej okolicy, postanowiliśmy odwiedzić wspomnianą
znajomą. Nie odbierała telefonu więc ruszyliśmy – niczym igły w stogu siana -
jej szukać. Po długim wędrowaniu, galeria jest ogromna, znaleźliśmy poszukiwaną
i okazało się, że nie może poświęcić nam dosłownie ani sekundy, bo jest w
pracy. Wręcz widać było, że boi się stanąć z nami nawet chwilkę. Z tego samego
powodu nie mogła pewno odebrać telefonu. Za pensję, o której wstyd nawet mówić,
pracowała przez ostatnich kilka dni po dwadzieścia (!) godzin na dobę – bo
trwał rozruch stoiska. Za wszelkie braki, a w takich sklepach kradzieże często
się zdarzają, finansowo odpowiada załoga, przy czym właściciel/e (z
oszczędności?) nie zamontowali bramek alarmowych. A pod względem panującego tam
rygoru, to prawdziwy obóz pracy. Bezwzględni pracodawcy, korzystając z
wysokiego w naszym regionie bezrobocia, po prostu narzucają swoje warunki, a
tym co to się nie podoba mówią: wynocha! Czyż nie jest to nowa forma niewolnictwa? Nie
tak dawno w naszej telewizji użalano się nad nieludzkimi warunkami pracy
tajlandzkich szwaczek. To samo mamy u siebie i nikt tego nie zauważa. Bardzo
wybiórczo nasi dziennikarze traktują takie tematy, a podobno cenzury w Polsce dawno
już nie ma!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz