„Sierpniowe niebo. 63
dni chwały”
Film zrealizowany przez Ireneusza Dobrowolskiego poświęcony
jest pamięci warszawskich powstańców z 1944 roku i rozgrywa się w dwóch
wymiarach czasowych – współczesnym oraz w czasie pamiętnego bohaterskiego
warszawskiego zrywu. W obu tych wątkach są dobrzy i źli bohaterowie. Bohaterscy
i prawi powstańcy i zły dozorca kamienicy plus oczywiście Niemcy w jednym,
chciwi i bezwzględni inwestorzy kontra dobry kierownik budowy i walczący o
uczczenie powstańczych bohaterów raperzy w drugim. Sama fabuła nie jest zbyt
rozbudowana. Na jednym z placów budowy współczesnej Warszawy koparka odkrywa ludzkie
szczątki z biało czerwoną opaską na kości ramienia. Inwestorzy nalegają na
zatuszowanie sprawy i kontynuowanie robót, kierownik nadzorujący prace – mimo
nacisków swych zwierzchników – nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie i
znaleziony przy szczątkach pamiętnik zanosi do antykwariatu, gdzie o całej
sprawie, przypadkowo dowiaduje się wspomniany wcześniej raper. Odkryte przez
koparkę szczątki to powstańcza sanitariuszka Basia, która wcale nie zginęła
podczas walki, a została przygnieciona piwniczną belką i na prośbę własnego
dziadka została, po odkryciu schronienia przez hitlerowców, zastrzelona przez
dobrego (!) Niemca. Atutem filmu są niewątpliwie archiwalne, zgrabnie
wkomponowane w całość ujęcia z powstania, oraz kilka, ukazujących ludzki wymiar
głównych bohaterów, epizodów. Jednak obraz samego powstania jest bardzo
zawężony i chyba trochę powierzchowny. Młodym widzom niewiele mówiący, a czasem
wręcz niezrozumiały, o czym świadczyło szeptem wypowiedziane w trakcie filmu
pytanie: „dlaczego mówiący po rosyjsku żołnierze w hitlerowskich mundurach chcą
Niemcom sprzedać rannego powstańca”? Znacznie lepiej zrozumiała jest dla nich
pazerna postawa współczesnych biznesmenów prowadzących inwestycję bo taka
postawa to znana im rzeczywistość. Film, mimo mizernych (zwłaszcza dla młodego
pokolenia) walorów poznawczych, warto jednak obejrzeć. Choćby po to aby poznać
bezmiar ludzkich cierpień jakie zawsze niesie ze sobą wojna, a także kolejny
raz uzmysłowić sobie bohaterstwo młodych i bardzo młodych ludzi, którzy zamiast
uczyć się i smakować pierwszych miłości, swoje młode istnienia poświęcili dla
Ojczyzny. Także po to aby nigdy o tych bohaterach nie zapomnieć i nie pozwolić
drapieżnym kapitalistom niszczyć relikwii naszej historii. Film oczywiście
kończy się zwycięstwem pozytywnych bohaterów. Na miejsce znaleziska przybywa
grupa ludzi, z byłymi (autentycznymi) powstańcami na czele, co pozwala wysnuć
przypuszczenie, że kości sanitariuszki Basi zostaną godnie pogrzebane, a
miejsce odpowiednio uhonorowane. Tego jednak należy się domyślić bo w tym
miejscu film nagle i niespodziewanie się kończy. I chociaż w filmie widać
szczerą chęć oddania należnego warszawskim powstańcom hołdu, to jednak na
kinowej sali już tego nie widać – świeciła po prostu pustymi rzędami krzeseł.
Przynajmniej w pierwszych dniach rozpowszechniania filmu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz