sobota, 10 czerwca 2017

Smartfonowe SOS



Niektóre współczesne smartfony, spośród szerokiej gamy usług, dają też możliwość korzystania z funkcji „SOS”. Polega to na tym, że w wyjątkowych sytuacjach, np. zagrożenia, po trzykrotnym naciśnięciu wskazanego przycisku, telefon wysyła na wybrany numer wiadomość o treści: potrzebuję pomocy (lub podobnej), wraz z dwoma zdjęciami – z przedniego i tylnego aparatu. Podaje przy tym, poprzez mapy Google, aktualną  lokalizację właściciela telefonu. Sprytna to funkcja i w pewnych momentach pewno bardzo przydatna, lecz trochę i podstępna.
Chodzi o sposób wykonania zdjęć i wysyłania wiadomości. Wszystko to bowiem dzieje się bez najmniejszego śladu na wyświetlaczu telefonu. Po prostu telefon pozostaje cały czas jakby martwy, a w tym czasie swoje robi. Przekonałem się o tym na własnej skórze, gdy zupełnie przypadkowo na moim S6 edge włączyło się właśnie SOS i do córki (bo to jej numer wybrałem do takich powiadomień) popłynęło dramatyczne: potrzebuję pomocy! Pech chciał, że chwilę po uruchomieniu tej aplikacji znalazłem się poza zasięgiem sieci, więc jej zapytanie o co chodzi, pozostało jakiś czas bez mojej odpowiedzi i zaniepokojona biedaczka musiała dobrą chwilę poczekać na moje wyjaśnienie, że to przypadkowe i zupełnie nieplanowane działanie telefonu. No i teraz przechodzę do sedna rzeczy. Wyobraźcie sobie, że jesteście np. na zakrapianej imprezce z kolegami  (co gorsze, może i koleżankami), a żonie, narzeczonej, przyjaciółce (niepotrzebne skreślić) powiedzieliście, że poszliście pomóc znajomemu wyremontować dach na altance. W trakcie imprezy przypadkowo uruchamiacie SOS i… wybrana osoba (z tych o których wyżej wspomniałem) dostaje mms-a z dwoma zdjęciami, na których właśnie podnosicie kieliszek, a w tle reszta towarzystwa. Mało tego, zostaje powiadomiona gdzie aktualnie przebywacie. Prawda, że nieciekawa sytuacja? Już nawet nie chcę myśleć co się po takim zdarzeniu może dziać. A co, gdybyście byli wtedy w obcym łóżku? Katastrofa! Nikogo, rzecz jasna, nie posądzam o prowadzenie podwójnego życia, ale – jak to często bywa – nie ze wszystkiego swoim bliskim człowiek się „spowiada”. Dlatego miejcie proszę na uwadze to, że obecnie – przez przypadek – nawet wasz własny telefon (choć nie tylko) może was zdradzić. Ja, mimo iż prowadzę bardzo porządny tryb życia – bo co w pewnym już wieku można jeszcze niestosownego robić – funkcję SOS w moim telefonie wyłączyłem. Tak na wszelki wypadek. ;-)         

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz