niedziela, 11 września 2016

Spotkania, spotkania…



Najczęściej bywa tak, że cieszymy się z możliwości spotkania starych znajomych, zwłaszcza tych, z którymi już od jakiegoś czasu nie mieliśmy kontaktu, a z którymi łączą nas wspomnienia związane np. ze szkołą lub uczelnią. Czekamy na taki dzień z radosną niecierpliwością i gdy w końcu nadchodzi, okazuje się, że nic już nie jest tak jak było.
Ludzie z którymi niegdyś byliśmy zżyci i łączyło nas wiele razem przeżytych chwil, tak naprawdę mają teraz swoje, ważniejsze od tych wspólnych ale już minionych, sprawy. Niby rozmawiamy, wspominamy to co było, ale to już nie to czego oczekiwaliśmy, na co liczyliśmy, co tak naprawdę wymarzyliśmy sobie. Nie umiemy, nie chcemy czy po prostu tempo współczesnego życia uniemożliwia nam pielęgnowanie starych znajomości? Trudno powiedzieć. Pewno wszystko po trochu, ale jakiś taki niedosyt i niesmak pozostaje. Refleksje te wzbudził u mnie niedawny zjazd na uczelni, która z okazji 25-lecia swego istnienia, zaprosiła wszystkich absolwentów na spotkanie. No cóż, było jak było, chociaż dobre i to, że jednak z pewną grupą koleżanek i kolegów, oraz wykładowców rzecz jasna, udało się spotkać, porozmawiać, powspominać miniony czas. Niepokoi mnie to tym bardziej, że za niedługo czeka mnie kolejny jubileusz i absolwencki zjazd z tej okazji. Tym razem szkoły średniej. Obawiam się, że może być jeszcze gorzej, wszak to już naprawdę szmat czasu upłynął od naszych uczniowskich kontaktów. Czy w ogóle jeszcze (poza paroma wyjątkami) z kimkolwiek się rozpoznamy? O czym będziemy rozmawiać? A może wszystko zacznie się i skończy na oficjalnych uroczystościach, podczas których wzajemnie będziemy się obserwować, zgadując w myślach ten to, czy nie ten, z którym potajemnie popalaliśmy papierosa, a ta starsza pani to czy na pewno ta sama zgrabna i seksowna niegdyś Kasia, Asia czy inna Marysia. Pożyjemy, zobaczymy. Jak na razie udało mi się nieoczekiwanie spotkać – i to w Czchowie - z moją byłą wychowawczynią, właśnie ze średniej szkoły. Bardzo krzepka jeszcze starsza pani usilnie namawiała mnie na uczestnictwo w tym zjeździe. Nie mogłem odmówić i obiecałem, że jak mnie coś do czasu uroczystości nie zje, to przyjadę. Mam przecież teraz pewne, że przynajmniej będę miał z kim porozmawiać. A po cichu liczę, że takich osób do rozmawiania będzie więcej. Tak czy tak, na pewno jeszcze o tym napiszę.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz