Najczęściej bywa tak, że cieszymy się z możliwości spotkania
starych znajomych, zwłaszcza tych, z którymi już od jakiegoś czasu nie mieliśmy
kontaktu, a z którymi łączą nas wspomnienia związane np. ze szkołą lub
uczelnią. Czekamy na taki dzień z radosną niecierpliwością i gdy w końcu
nadchodzi, okazuje się, że nic już nie jest tak jak było.
Ludzie z którymi
niegdyś byliśmy zżyci i łączyło nas wiele razem przeżytych chwil, tak naprawdę
mają teraz swoje, ważniejsze od tych wspólnych ale już minionych, sprawy. Niby
rozmawiamy, wspominamy to co było, ale to już nie to czego oczekiwaliśmy, na co
liczyliśmy, co tak naprawdę wymarzyliśmy sobie. Nie umiemy, nie chcemy czy po
prostu tempo współczesnego życia uniemożliwia nam pielęgnowanie starych
znajomości? Trudno powiedzieć. Pewno wszystko po trochu, ale jakiś taki
niedosyt i niesmak pozostaje. Refleksje te wzbudził u mnie niedawny zjazd na
uczelni, która z okazji 25-lecia swego istnienia, zaprosiła wszystkich
absolwentów na spotkanie. No cóż, było jak było, chociaż dobre i to, że jednak
z pewną grupą koleżanek i kolegów, oraz wykładowców rzecz jasna, udało się
spotkać, porozmawiać, powspominać miniony czas. Niepokoi mnie to tym bardziej,
że za niedługo czeka mnie kolejny jubileusz i absolwencki zjazd z tej okazji.
Tym razem szkoły średniej. Obawiam się, że może być jeszcze gorzej, wszak to
już naprawdę szmat czasu upłynął od naszych uczniowskich kontaktów. Czy w ogóle
jeszcze (poza paroma wyjątkami) z kimkolwiek się rozpoznamy? O czym będziemy
rozmawiać? A może wszystko zacznie się i skończy na oficjalnych
uroczystościach, podczas których wzajemnie będziemy się obserwować, zgadując w
myślach ten to, czy nie ten, z którym potajemnie popalaliśmy papierosa, a ta
starsza pani to czy na pewno ta sama zgrabna i seksowna niegdyś Kasia, Asia czy
inna Marysia. Pożyjemy, zobaczymy. Jak na razie udało mi się nieoczekiwanie
spotkać – i to w Czchowie - z moją byłą wychowawczynią, właśnie ze średniej
szkoły. Bardzo krzepka jeszcze starsza pani usilnie namawiała mnie na
uczestnictwo w tym zjeździe. Nie mogłem odmówić i obiecałem, że jak mnie coś do
czasu uroczystości nie zje, to przyjadę. Mam przecież teraz pewne, że
przynajmniej będę miał z kim porozmawiać. A po cichu liczę, że takich osób do
rozmawiania będzie więcej. Tak czy tak, na pewno jeszcze o tym napiszę.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz