Tak, jest to prawda. W przeddzień św. Mikołaja odebrałem z
drukarni książkowe wydanie „Notesowych zapisków”. Książeczka, a właściwie zeszyt,
zawiera zbiór felietonów i opowiastek, które napisałem w różnym czasie, z
różnych przyczyn i przy różnych okazjach. Nigdy by się razem nie spotkały, bo i
nigdy nie myślałem o zebraniu ich w jedną całość, gdyby nie usilna namowa
pewnego człowieka, który - w większości - sfinansował całe to wydawnicze
przedsięwzięcie. Zdaję sobie doskonale sprawę, iż nie jest to „dzieło” na miarę
Sienkiewicza czy Wyspiańskiego, jednak nie mogę też ukryć, że cieszę się –
jakiś ślad po mnie pozostanie. Muszę też wspomnieć o jeszcze jednej, bardzo
ważnej dla „Notesowych zapisków” osobie – Pani Aldonie Szot, która je z wielkim
wyczuciem zilustrowała. Dziękuję!
Jako, że zmagam się aktualnie z anginową
przypadłością, więcej o historii „Notesu” napiszę za jakiś czas, bo jest ona
dość pouczająca, a po rozdaniu go znajomym, natychmiast zrodziła pewne skutki.
Ale o tym – jak już obiecałem – później. Na zdjęciach, okładki „Notesowych
zapisków”.
Gratulacje Przyjacielu:)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
OdpowiedzUsuń