czwartek, 8 stycznia 2015

Początek końca?



Końca zachodnioeuropejskiej cywilizacji rzecz jasna. Po wielu wcześniejszych oznakach i ostatnim krwawym zamachu na redakcję francuskiego czasopisma satyrycznego, pora chyba zacząć już zadawać takie pytanie. Uzasadnia je też historia, która – jak się wydaje – znów zatoczyła koło i serwuje nam powtórkę z upadku wielu innych, wcześniejszych kultur. Takich choćby jak ateńskiej, egipskiej czy rzymskiej, nie wspominając już o południowoamerykańskich.
Niechybnie, chociaż może jeszcze nie jutro, na gruzach i zgliszczach europejskiej kultury wyrośnie jakaś nowa, może islamska, możliwe, że odrodzona chrześcijańska, a może jakaś bezwyznaniowo barbarzyńska? Wszystko na to wskazuje. Dlaczego? Ano dlatego, że najkrócej rzecz ujmując, bogactwo i dobrobyt rozleniwia. Do tego stopnia, że zabija nawet instynkt samozachowawczy. Niemożliwe? Ależ tak! Rzymianie np., dokąd walczyli powiększając obszar swoich wpływów i zdobywając przy tym obfite łupy, byli silni i budzili strach, a ich państwo kwitło. Gdy będąc już bogatymi, zaczęli politykować, bawić się w demokrację i wyręczać – nawet w armii - najemnikami, stopniowo tracili na znaczeniu, słabli, aż dotarli do smutnego końca. Czyż teraz nie jest podobnie? Co bogatsze kraje Zachodu zalała fala emigrantów, wyręczając miejscowych w zajęciach, którymi bogatym ich obywatelom zajmować się – w ich mniemaniu – nie godziło. Że przybysze mają inną, całkiem odrębną kulturę i obyczaje, a przy tym ani śni im się asymilować z miejscowymi, nikomu nie przeszkadzało. Do czasu. Gdy zorientowano się, iż przybyszy jest już na tyle dużo, że zaczynają domagać się prawa do własnego, niczym nieskrępowanego – nawet prawem goszczącego ich państwa – życia, powstał problem. Głoszone dotąd hasła o wolności, demokracji i niczym nie skrępowanej swobodzie, nie pozwoliły na prawne ukrócenie obyczajowej, sprzecznej z miejscową, nowej tradycji. Rozpoczęła się więc walka. Dosłowna – na śmierć i życie, której stawką jest przyszły byt Europy, ze swym kształtem, historią i kulturą. Zwyciężą ci odważniejsi, bardziej bitni i zdeterminowani, a kto będzie zwycięzcą, nietrudno już teraz przewidzieć. Jak rośliny przeniesione z cieplarni nigdy nie wytrzymają konkurencji z tymi dzikimi, odpornymi na wiatr, słońce czy susze, tak ludzie rozleniwieni dobrobytem nigdy nie oprą się tym surowym i zahartowanym w bojach. Jest jednak jeszcze czas (chociaż chyba go już mało) aby wszystko zmienić. I wcale nie chodzi tu o krwawą rozprawę z przybyszami. Tak jak każdy udający się w gościnę przestrzega obyczajów goszczącego go domu, tak prawo kraju przyjmującego przybysza powinno być dla niego „święte”. Chcesz tu żyć, przestrzegaj miejscowego prawa i obyczaju. Wystarczy to egzekwować. Bez rasowych podtekstów czy narodowościowych uprzedzeń, ale i bez pseudohumanitarnej nadopiekuńczości i uległości. Może wówczas i krwi mniej się poleje? Mamy i w Polsce tego typu problemy. Wprawdzie ostatnio w mediach (pewno na polecenie) o tym cicho, ale problem Cyganów, musowo i poprawnie od  pewnego czasu nazywanych Romami, wcale nie został rozwiązany i groźnie bulgoce jak podskórna lawa nie do końca rozbudzonego wulkanu. Jeśli ktoś sądzi, że sprawa Maszkowic lub, wcześniejsza, Andrychowa została definitywnie rozwiązana, jest w błędzie. Przytłumiono je jedynie obecnością zwiększonej ilości policyjnych patroli i „zerem tolerancji”. Tylko, że teraz Romowie nie wychylają nosa spoza swych siedzib, a Polacy (takiego określenia używają Romowie) za najmniejsze przewinienia płacą słone mandaty, czyli odwrotnie niż w powiedzeniu: „kowal zawinił, Cygana powiesili”. Rdzenni mieszkańcy tych (i innych) miejscowości, powoli mają dość tej sytuacji. Nietrudno przewidzieć, że wkrótce znów o konfliktach z Romami usłyszymy – nic dobrego, jeśli ktoś jeszcze tego się nie domyśla. Tak więc i my i cała Europa, z mniejszościami etnicznymi, rasowymi i wszelkimi innymi, powinniśmy coś zrobić – coś mądrego i rozsądnego!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz