poniedziałek, 30 września 2013

Motocykliści zakończyli sezon



29 września, w niedzielę motocykliści z naszego powiatu uroczyście zakończyli sezon. Na ostatnie w tym roku spotkanie wyznaczyli sobie Bocheniec, gdzie zjechało bractwo miłujące ryczące dwa kółka z całego regionu (z poza powiatu brzeskiego także). Była msza, coś na ząb, niekończące się rozmowy o motocyklach i parada wszystkich przybyłych pojazdów. Piszemy o tym zlocie, ponieważ z czchowiaków dwóch, jeden jest zapalonym, posiadającym swój dwukołowy pojazd, motocyklistą, drugi zaś jest w tej materii jego przeciwieństwem. Nie lubi motocykli i (niektórych) ich kierowców. No cóż, jakoś musimy pokojowo współistnieć chociaż dyskusje dotyczące tego tematu bywają miedzy nami nieraz bardzo „gorące”. :-) Poniżej fotoreportaż (zapalonego motocyklisty) Pawła K. - jeszcze teoretyka.

niedziela, 29 września 2013

Techniczna ciekawostka



W niedzielę po ulicach Czchowa poruszał się dziwny pojazd. Niby rower, a wydawał dźwięki rowerowi niepodobne. Mało tego, cyklista prawie nie kręcił pedałami, a żwawo parł do przodu. Przyjrzeliśmy się bliżej temu wehikułowi i okazało się, że to jednak rower, tyle że z dodatkowo zamontowanym spalinowym silnikiem. Ot, taki pojazd (modne dzisiaj określenie) hybrydowy! Starsi ludzie zapewne jeszcze pamiętają, że dawniej, podobne pojazdy produkowane były fabrycznie i... nielicznych było na nie stać, ponieważ kosztowały krocie! Dzisiaj, domowi konstruktorzy sami coś takiego robią. Kolejny znak czasów?



sobota, 28 września 2013

Turniej piłki siatkowej

I to międzynarodowy, bo z udziałem drużyn ze Słowacji, odbył się w sobotę 28 września w czchowskiej hali sportowej. To już IV rozgrywki amatorskich drużyn siatkarzy i siatkarek - bo warunkiem uczestnictwa w rozgrywkach były drużyny mieszane czyli damsko męskie. Jak nam zdradziła organizatorka turnieju, Pani Beata Nosek, w przyszłym roku, być może, w rozgrywkach wezmą także udział drużyny z Austrii. Pomijając oczywiste korzyści z uprawiania w ogóle sportu i nawiązywania nowych kontaktów (może też przyjaźni?) z ludźmi o podobnej pasji, najwartościowsze naszym zdaniem jest to, że cała impreza organizowana jest przez amatorów - ludzi, którym po prostu się chce. A, że się chce i przynosi to satysfakcję, świadczyła bardzo sportowa i kumpelska wręcz atmosfera turnieju oraz zadowolone, uśmiechnięte twarze jego uczestników. I wcale nie o nagrody za zwycięstwo tu chodziło, bo te były więcej niż skromne. Najważniejsza była sama gra i możliwość spotkania. Duży plus dla wszystkich zaangażowanych w zorganizowanie tej imprezy! Poniżej skromny fotoreportaż z turnieju, który potwierdza też znane powiedzenie, że za mundurem panny sznurem (no, tutaj może tylko małym sznureczkiem)! :-)

piątek, 27 września 2013

Nasi poeci

Tak, mamy takich! W piątek 27 września, Miejska Biblioteka Publiczna z okazji promocji tomiku poetyckiego, zorganizowała  spotkanie z ludźmi mieszkającymi na naszym terenie, a jednocześnie piszącymi wiersze. Był też obecny krytyk literacki Waldemar Smaszcz, który pomagał wybierać ich utwory do nowo wydanego zbioru poezji. Ciekawe było to spotkanie z kilku powodów. Pierwszy to ten, że wprowadzenie Pana Smaszcza w tajniki poezji było na tyle proste (i bardzo ciekawe!), że nawet najwięksi laicy potrafili pojąć czym się ona wyróżnia spośród innych gatunków literatury, co ją charakteryzuje i jak ją rozumieć. Drugi - chyba ważniejszy - to ten, że wszyscy zebrani w sali czchowskiego kina naocznie przekonali się, że "zwykli", mieszkający wśród nas ludzie, potrafią poetycko przelewać na papier swoje odczucia i uczucia. Co wcale do tej pory nie było (przynajmniej nie dla wszystkich) takie oczywiste. Interesujące było także to, iż żaden z autorów zamieszczonych w tomiku wierszy, nie nazwał siebie poetą, a wręcz protestowali przeciwko używaniu w stosunku do nich takiego określenia. Jak sami stwierdzili, "jeśli poczują wewnętrzną potrzebę, przelewają tylko na papier to co czują". Tylko i aż tyle! Warto było poświęcić wieczór na to spotkanie. Brawo biblioteka, brawo wszystkim, którzy przyczynili się do jego zorganizowania!

czwartek, 26 września 2013

Aborcja - tak czy nie?

W Sejmie (i przed nim) kolejna awantura o projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Temat ważny. Ale czy w naszym, prawie w 99 % katolickim kraju, taki temat w ogóle powinien być poruszany? W dodatku regulowany ustawą? Przecież każdy kto uznaje i wyznaje chrześcijańskie wartości, nigdy czegoś takiego nie powinien się dopuścić! Jakaż więc jest ta nasza wiara skoro w katolickim państwie, katolikom trzeba prawnie zakazywać usuwania ciąży! Powierzchowność, fasadowość i faryzeuszowskie postawy - oto cechy polskiego chrześcijaństwa! Wszyscy wiedzą, że jeśli tylko bez prawnych konsekwencji będzie można ciąże usuwać, to w (katolickiej?) Polsce będzie się to czynić i żadne dziesięć przykazań temu nie przeszkodzi. Tak w praktyce wyznajemy "wartości"! Inna rzecz, że prawdopodobnie znowu jest to temat zastępczy, mający odwrócić uwagę społeczeństwa od ważniejszych - choćby ekonomiczno gospodarczych spraw, które w naszym państwie mają się coraz gorzej.

środa, 25 września 2013

Bezpańskie (?) psy

Tymczasowy azyl dla bezpańskich i wałęsających się psów został przeniesiony z bazy byłego ZUK-u w Czchowie na teren oczyszczalni ścieków w Jurkowie. Chyba dobra to decyzja gdyż zamknięte w klatce i ujadające zwierzęta nie będą już zmorą mieszkańców sąsiadujących z nimi domów, a znana z miłości do zwierząt załoga oczyszczalni, otoczy je zapewne troskliwą opieką. Inna rzecz, że te porzucone lub pozostawione bez opieki i nadzoru psy, niezbyt dobrze świadczą o ich byłych właścicielach!


poniedziałek, 23 września 2013

Śliwkowy piknik



W niedzielę, na obiektach iwkowskiej bacówki "Biały Jeleń”, odbyła się impreza nazwana ”Śliwkowy piknik”. Dość kameralne, mało nagłośnione spotkanie, którego gwoździem programu był występ coraz bardziej popularnej grupy muzycznej LACHERSI. Były kulinarne przysmaki, stragany z rzemieślniczymi wyrobami no i muzyka. Byliśmy i… warto było się tam wybrać.

niedziela, 22 września 2013

A może by tak na grzyby...

Wysypały w ostatnim czasie wyjątkowo obficie! Bardzo dużo jest też amatorów grzybka, co łatwo stwierdzić po ilości samochodów przy prawie każdym wręcz zagajniku. Mamy nadzieję, że pamiętacie starą i prawdziwą maksymę: każdy grzyb jest jadalny, z tym, że niektóre tylko raz! A tak przy okazji grzybobrania, miejcie litość grzybiarze i nie zabierajcie ze sobą do lasu swoich piesków! Rozumiemy, że chcecie dać im możliwość swobodnego pobiegania na wolnej przestrzeni, ale finał tego jest taki, że płoszą one wszelkie leśne zwierzęta. Później dziwimy się, że np. dziki można już spotkać wręcz na ulicach miast i nawet rzeźnia (patrz wpis poniżej) ich nie odstrasza.

Dziki - raz jeszcze


Poniższe zdjęcia zostały zrobione w Brzesku na ulicy Rzeźniczej. Znajduje się tam m.in. przychodnia dentystyczna i właśnie udając się do dentysty, Paweł K. telefonem komórkowym wykonał te zdjęcia, co tłumaczy słabą ich jakość. Pewno emocje fotografującego także miały na to swój wpływ. :) A swoją drogą, nawet pobliska rzeźnia nie jest już dla dzików przestrogą!





sobota, 21 września 2013

Nasi w Brukseli

Wcale nie mamy na myśli polskich europarlamentarzystów! Nasze, czchowskie chłopaki tam po prostu pracują i przysłali kilka zdjęć z tej stolicy zjednoczonej Europy. Ale jak sami na zdjęciach zobaczycie, są tuż, tuż pod drzwiami Komisji Europejskiej i być może wkrótce znajdą się w środku. Choćby po to aby przegonić stamtąd zgnuśniałych przedstawicieli naszego kraju i zawalczyć o to aby nasi młodzi ludzie (z każdego innego państwa także) nie musieli szukać pracy i godziwych zarobków na obczyźnie. Zdjęcia przedstawiają brukselskie ulice, z ich codzienną krzątaniną, zabawą i pracą, a nawet strażacką akcją.

czwartek, 19 września 2013

Wielka afera?

Wszyscy pewno słyszeli już o aferze z ustawianiem przetargów na ochronę bazy lotniczej w Malborku. Media określają ją jako "wielka", "potężna" "niespotykana" - czy słusznie? Każdy kto służył w wojsku (do wiadomości młodzieży: był kiedyś taki obowiązek!) wie, że nasza armia to przede wszystkim fasada. Na zewnątrz piękne mundury, wybłyszczony sprzęt i defilady. Od środka: organizacyjny bałagan, sobiepaństwo (tych mających odpowiednie plecy) dowódców i marne wyposażenie oraz wyszkolenie bojowe. Szczytem bezmyślności i wręcz głupotą było powierzenie ochrony wojskowych jednostek, ich wyposażenia i uzbrojenia, cywilnym firmom. Czy w przypadku działań wojennych, a głównie na taki wypadek utrzymujemy armię, wojskowi ciągnęliby za sobą na pole walki cywilnych ochroniarzy czy wzięliby własne bezpieczeństwo w swoje ręce? Pomijając jednak bzdurne małpowanie zachodu - tam wprawdzie  wojskowych (w czasie pokoju!) chronią cywile, lecz są to byli komandosi lub żołnierze oddziałów specjalnych w stanie spoczynku - wcześniej czy później należało oczekiwać ujawnienia podobnej do tej z Malborka afery. Ujawnienia! Bo afery w wojsku były, są i pewno długo jeszcze będą. Ta sprawa wyszła na jaw pewno tylko dlatego, że jakaś inna, mająca ochotę na wojskowe konfitury, firma ochroniarska celowo puściła farbę do mediów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nasze granice, terytorium i niepodległość praktycznie nie są chronione, dlatego Panie Boże i NATO miejcie nas Polaków w swej przemożnej opiece bo polska armia ma ważniejsze sprawy na głowie!

środa, 18 września 2013

Pomaga czy szkodzi?



Coraz więcej osób zauważa, że portale społecznościowe typu Nasza Klasa czy Facebook, nie do końca są tak wspaniałe jak jeszcze do niedawna się uważało. Coraz więcej ich użytkowników zaczyna mieć świadomość, że nie chronią one w dostateczny sposób danych osobowych ludzi posiadających w nich swoje profile, a to w globalnej sieci Internetu staje się już niebezpieczne. Już zaczynają się problemy z podkradaniem umieszczonych na nich wiadomości, wypowiedzi czy zdjęć, które następnie wykorzystywane są w sposób czasem bardzo przykry dla ich autorów czy właścicieli. Mało tego, jak ostatnio wyszło na jaw, administratorzy facebooka udostępniali zawarte na nim treści i dane firmom badającym opinię publiczną! Pewien austriacki student, w związku z tym, zyskał miano bohatera gdy sądownie wygrał z właścicielami fejsa niemałe odszkodowanie, właśnie za brak ochrony danych i nieprawne przechowywanie tychże po likwidacji swojego profilu. Bo wcale nie jest łatwo zlikwidować swój profil na FB, a jeśli się tego w końcu dokona to absolutnie nie znaczy, że twoje dane są niszczone. One istnieją w przepastnych zasobach sieci nadal i wykorzystywane są Bóg wie jak i gdzie. Jak niedawno informowała witryna Niebezpiecznik, do sieci wyciekło kilkanaście tysięcy haseł zapewniających dostęp do skrzynek pocztowych polskich internautów. Dane pochodziły prawdopodobnie z któregoś z forum internetowego, a pojawiły się na jednym z rosyjskich forów hiphopowych i zawierały adresy poczty . Użytkownicy forum od razu przystąpili do sprawdzania skrzynek i przejęli je poprzez reset hasła, a następnie dobrali się do facebookowych profili. Gdy już się im to udało, na stronie ofiary pojawiały się nie tylko nagie fotki, lecz także kontrowersyjne komentarze. Nie wspomnę tu nawet o „współpracujących” z facebookiem różnych innych portalach, np. randkowych, którym on po prostu udostępnia bez ograniczeń dostęp do zawartości profili swych klientów. Sporo związków uczuciowych (w tym małżeńskich) przez to już się rozleciało! Jakie opinie o FB mają internauci można łatwo sprawdzić wpisując zapytanie na ten temat w dowolnej wyszukiwarce – zapewniam, że przeważają negatywne. Wszystko jednak jest dla ludzi, lecz ludzi myślących i rozsądnych! Według mnie, propagowanie portali typu facebook (co nachalnie wręcz się robi) nie jest dobre, a czasem nawet szkodliwe. Większość bowiem korzystających z dobrodziejstwa Internetu wcale rozsądnie nie myśli. I jest to nie tylko moje zdanie!

poniedziałek, 16 września 2013

Dziki

Od jakiegoś już czasu słyszy się o dużym wzroście populacji dzików, które wprost wchodzą już do miast i ludzkich siedzib. Wprawdzie w Czchowie na rynku jeszcze ich nie widziano ale już w rejonie Machulca, Kozieńca czy Zapory, tak. Mało tego, poczyniły tam spore szkody w rolniczych i działkowych uprawach. Bardzo smakuje im kukurydza i ziemniaki, a w poszukiwaniu pędraków przeorały już niejeden trawnik czy pastwisko. Dochodzenie odszkodowania przez właścicieli odwiedzonych przez dziki posesji czy upraw jest długie, mozolne i z reguły nie pokrywa poniesionych strat. Problem dotyczy wszystkich miejscowości naszej gminy i wcale błahy nie jest. Co więc robić? Na pewno schodzić im z drogi - naprawdę potrafią być niebezpieczne! Więcej może ktoś kompetentny nam podpowie?

niedziela, 15 września 2013

No to ruszamy!

Tym razem mamy nadzieję, że na dobre i następne wpisy będą ukazywały się w miarę systematycznie. Na początek mała recenzja jednego z najnowszych polskich filmów - może też go obejrzycie?

„Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”

Film zrealizowany przez Ireneusza Dobrowolskiego poświęcony jest pamięci warszawskich powstańców z 1944 roku i rozgrywa się w dwóch wymiarach czasowych – współczesnym oraz w czasie pamiętnego bohaterskiego warszawskiego zrywu. W obu tych wątkach są dobrzy i źli bohaterowie. Bohaterscy i prawi powstańcy i zły dozorca kamienicy plus oczywiście Niemcy w jednym, chciwi i bezwzględni inwestorzy kontra dobry kierownik budowy i walczący o uczczenie powstańczych bohaterów raperzy w drugim. Sama fabuła nie jest zbyt rozbudowana. Na jednym z placów budowy współczesnej Warszawy koparka odkrywa ludzkie szczątki z biało czerwoną opaską na kości ramienia. Inwestorzy nalegają na zatuszowanie sprawy i kontynuowanie robót, kierownik nadzorujący prace – mimo nacisków swych zwierzchników – nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie i znaleziony przy szczątkach pamiętnik zanosi do antykwariatu, gdzie o całej sprawie, przypadkowo dowiaduje się wspomniany wcześniej raper. Odkryte przez koparkę szczątki to powstańcza sanitariuszka Basia, która wcale nie zginęła podczas walki, a została przygnieciona piwniczną belką i na prośbę własnego dziadka została, po odkryciu schronienia przez hitlerowców, zastrzelona przez dobrego (!) Niemca. Atutem filmu są niewątpliwie archiwalne, zgrabnie wkomponowane w całość ujęcia z powstania, oraz kilka, ukazujących ludzki wymiar głównych bohaterów, epizodów. Jednak obraz samego powstania jest bardzo zawężony i chyba trochę powierzchowny. Młodym widzom niewiele mówiący, a czasem wręcz niezrozumiały, o czym świadczyło szeptem wypowiedziane w trakcie filmu pytanie: „dlaczego mówiący po rosyjsku żołnierze w hitlerowskich mundurach chcą Niemcom sprzedać rannego powstańca”? Znacznie lepiej zrozumiała jest dla nich pazerna postawa współczesnych biznesmenów prowadzących inwestycję bo taka postawa to znana im rzeczywistość. Film, mimo mizernych (zwłaszcza dla młodego pokolenia) walorów poznawczych, warto jednak obejrzeć. Choćby po to aby poznać bezmiar ludzkich cierpień jakie zawsze niesie ze sobą wojna, a także kolejny raz uzmysłowić sobie bohaterstwo młodych i bardzo młodych ludzi, którzy zamiast uczyć się i smakować pierwszych miłości, swoje młode istnienia poświęcili dla Ojczyzny. Także po to aby nigdy o tych bohaterach nie zapomnieć i nie pozwolić drapieżnym kapitalistom niszczyć relikwii naszej historii. Film oczywiście kończy się zwycięstwem pozytywnych bohaterów. Na miejsce znaleziska przybywa grupa ludzi, z byłymi (autentycznymi) powstańcami na czele, co pozwala wysnuć przypuszczenie, że kości sanitariuszki Basi zostaną godnie pogrzebane, a miejsce odpowiednio uhonorowane. Tego jednak należy się domyślić bo w tym miejscu film nagle i niespodziewanie się kończy. I chociaż w filmie widać szczerą chęć oddania należnego warszawskim powstańcom hołdu, to jednak na kinowej sali już tego nie widać – świeciła po prostu pustymi rzędami krzeseł. Przynajmniej w pierwszych dniach rozpowszechniania filmu.