Świąteczny czas, który (zbyt szybko) właśnie minął, zawsze
sprzyjał miłości – tej społecznej, rodzinnej, a także tej klasycznej, między
dwojgiem ludzi. Przebywanie razem oraz wyjątkowy nastrój świąt pomagają
umacniać to ważne uczucie, zacieśniać więzi, czuć się szczęśliwym w obecności
ludzi sobie bliskich. Gdy z jakiegoś powodu nie możemy w takim okresie
przebywać z tymi, na których najbardziej nam zależy, czujemy się źle, tęsknimy,
a myśli uciekają tam gdzie i ciało pragnęło by być.
Miłość to bardzo wzniosłe i
ważne – szczególnie dla zakochanych – uczucie. Mam oczywiście teraz na myśli
taką „klasyczną” miłość. Skąd jednak ona się bierze i dlaczego ludzie się w
sobie zakochują? Przeczytałem niedawno wywiad z doktorem Wojciechem Glacem,
który pracuje na Uniwersytecie Gdańskim i zajmuje się m.in. neurobiologią i
fizjologią ludzi i zwierząt. Tak, również zwierząt, ponieważ i u nich występują
identyczne mózgowe procesy jak i u zakochanych ludzi. Okazuje się, że nauka od
dawna już próbuje poznać mechanizm zakochiwania się i… jak na razie, z mizernym
skutkiem. Jak stwierdza dr Glac, miłość nadal jest dla naukowców tajemnicą i
wciąż nie wiemy dlaczego ktoś nam się podoba i przyciąga do siebie, a inny
wręcz odpycha. Naukowcy wiedzą już wprawdzie jakie procesy zachodzą w mózgu gdy
„rodzi się” miłość, ale czemu tak się dzieje, to już niestety nie. Wszystko dlatego, że cały
proces zakochiwania się zachodzi w nieświadomej – czyli nie poddającej się
kontroli człowieka – części mózgu. I jak się to już stanie, część nieświadoma
tylko informuje część świadomą mózgu, że: jesteś człowieku zakochany. Czyli
zanim uświadomimy sobie, że chyba jesteśmy zakochani, to w rzeczywistości
zakochani jesteśmy już od jakiegoś czasu. W dodatku nie mieliśmy na to żadnego wpływu.
Ciekawe, prawda? Istnieje powiedzenie, że miłość jest ślepa i… tak jest w
rzeczywistości. Natura bowiem spowodowała, iż w momencie tworzenia
emocjonalnych więzi jesteśmy trochę ogłupieni, a więc ślepi i głusi na wszelkie
racjonalne argumenty. Przynosi nam to jako gatunkowi – wbrew pozorom –
konkretne korzyści. Gdybyśmy zaczęli precyzyjnie rozważać wszystkie za i
przeciw dotyczące wyboru partnera, to prawdopodobieństwo przetrwania naszych
genów zmalałoby do zera. A przecież zachowanie ciągłości gatunku to podstawowy
– i najsilniejszy instynktowo – obowiązek każdego żywego stworzenia. Jeszcze
ciekawsze w tym wszystkim jest to, że stan zakochania jest identyczny
fizjologicznie ze stanem uzależnienia. Gdy zmuszeni sytuacją przebywamy przez
jakiś czas z dala od kochanej osoby, to tęsknimy, odczuwamy przygnębienie i
inne negatywne emocje. Dzieje się tak, bo brak bliskości partnera/partnerki
powoduje identyczne biologicznie objawy jak np. odstawienie narkotyku przez
narkomana czy alkoholu przez alkoholika. Sprytny jest ten nasz organizm. Trochę
nas ogłupia, trochę oszukuje, lecz wszystko po to aby przetrwać. To
najważniejszy jego cel. Dlatego nie przeszkadzajmy mu – po prostu kochajmy się!
Obojętnie kiedy nas to dopadnie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz