piątek, 11 kwietnia 2014

„Syn Boży”



Film Christophera Spencera pod tym właśnie tytułem opowiada – co oczywiste - o dziejach Jezusa z Nazaretu i przeznaczony jest (to nie tylko moje odczucie!) dla wierzących, w dodatku dobrze znających biblię. Dlaczego? Ano dlatego, że w pierwszej swej połowie, właściwie tylko przelatuje przez Jego żywot, szybciutko pokazując pewne fakty i cuda przezeń czynione, przeskakując jednak znaczne okresy Jego nauczania, co nieco przy tym pomijając, np. Kanę Galilejską. Osoba Jezusa z Nazaretu, od samego początku pokazana jest jako boska. Nie trapią Go żadne wątpliwości, ludzi zjednuje sobie i porywa dosłownymi biblijnymi cytatami i dobrotliwym uśmiechem, czasem dokonanym na oczach gawiedzi cudem. A przecież, jak sam wyraża się w filmie, jest także człowieczym synem, z nieodłącznymi w takim przypadku ludzkimi cechami charakteru.
Nawet scena wypędzenia z żydowskiej świątyni handlarzy jest jakaś taka dobrotliwa, mało prawdziwa. W filmie brak jest głębszego psychologicznego rysu ówczesnego społeczeństwa, nie odczuwa się także charyzmy Bożego Syna, która uzasadniałaby przyjęcie przez tak wielu ludzi Jego nauk. Nie ukazuje po prostu zbyt wiele Jego kazań. Bardzo poprawna treść tego dość dużego filmowego obrazu jest jakby dogmatem podanym do przyjęcia i byłby – jak wyraził się znajomy po jego obejrzeniu – bardzo przydatny gdyby wyświetlano go młodzieży szkolnej zamiast wielkopostnych rekolekcji. Jednak ze względu na bardzo realistyczne sceny męki, tylko dla tej ze starszych klas. Najwyraźniej taką twórcy filmu przyjęli formułę. Ciekawsza moim zdaniem jest druga, większa część, zdradzająca kulisy działań żydowskiej starszyzny, jej obawy o swą pozycję i wpływy na prosty lud, który Jezus ujmuje swymi prostymi i sprawiedliwymi w rozumieniu tego ludu zasadami. Bardzo dobrze pokazująca też motywy Jego oskarżenia i przyczynę stracenia. Dobrze, czasem może aż nadto realistycznie, pokazane jest uwięzienie i męka Chrystusa. Naprawdę zmusza do zastanowienia się nad wielkością Jego ofiary, wzbudza refleksje nad naszym, wierzących ludzi życiem. „Syn Boży” to monumentalny religijny obraz, którego kształt lepiej można zrozumieć gdy ma się świadomość, iż powstał jako kinowa wersja amerykańskiego serialu „Biblia”. Warto go zobaczyć. Chociażby po to aby przekonać się, że wśród bliskiego grona uczniów Jezusa była także Maria Magdalena – bez żadnych podtekstów oczywiście. Na przykładzie faryzeuszy poznać mechanizm wypaczeń wiary wśród kościelnych dostojników oraz zobaczyć jakie stereotypy musiał Jezus przełamywać aby na trwałe zasiać w ludzkich duszach ziarno swojej boskiej nauki. Gdyby tak jeszcze polska narracja była mniej patetyczna i przez to trochę sztuczna – film byłby naprawdę bez zarzutu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz