sobota, 11 lutego 2017

Złamana obietnica



Jakiś rok temu obiecałem sobie (z mocnym postanowieniem dotrzymania danego sobie słowa), że nie będę wypowiadał się na tematy polityczne. Niestety, po wczorajszym – kolejnym już – wypadku kolumny rządowych samochodów nie wytrzymałem. Na całym świecie zdarzają się bowiem i będą się zdarzać wypadki drogowe - każdy ma tego świadomość, a tym bardziej ci co kierują samochodami.
Okazuje się jednak, że nie każdy. Kierowcy rządowych pojazdów, z nikomu nieznanych powodów, najwyraźniej przekonani są, że ich to nie dotyczy, a wypadki jakimś cudem nigdy im się nie przydarzą. No i mamy skutki takiego myślenia: w ubiegłym roku prezydencki samochód wylądował w rowie. W styczniu br. auto z szefem MON najechało na cywilne pojazdy powodując całkiem spory karambol. Wreszcie wczoraj, na skutek kolejnego wypadku, o mało co nie doszło do tragedii, a premier wylądowała w szpitalu. Wszystkie te zdarzenia świadczą o tym, że może nie brak umiejętności, ale brak myślenia (w tym przewidywania) podczas przewożenia ważnych osobistości dominuje u rządowych kierowców. Czemu tak się dzieje skoro już w początkowej fazie kursów nauki jazdy wbija się do głów przyszłych kierowców zasadę ograniczonego zaufania na drodze? Ja twierdzę, że to wina polityków. To oni – sami tworzący prawo – przyzwalają na jego łamanie (w tym wypadku Prawa o ruchu drogowym), kręcąc tym samym przysłowiowy bat na siebie. Każdy kto miał wątpliwą przyjemność spotkać się na drodze z taką pędzącą i błyskającą światłami kolumną wie, że wtedy najlepiej by było zniknąć w jakiś magiczny sposób z drogi, bo inaczej pozostaje zjechać do rowu zanim te czarne, ciężkie i rozpędzone do granic niemożliwości potwory same cię tam zepchną. Często zastanawiam się skąd się bierze u polityków ta chęć demonstrowania swojej ważności, podkreślania wyjątkowości i zaznaczania swojego aktualnego społecznego statusu. No i nic sensownego, a przy tym usprawiedliwiającego takie zachowanie tych, wyżej społecznie postawionych ludzi, nie przychodzi mi do głowy. Po za jednym: woda sodowa. Ci ludzie najwyraźniej uważają, że są w jakiś sposób lepsi od zwykłych obywateli, więcej im się należy, znacznie więcej wolno, a w związku z tym i gnanie na złamanie karku wypasionymi autami także. Tylko, że powszechne prawa fizyki, jeszcze o tych ich przywilejach nie wiedzą, no i jest jak jest. Co ciekawe, nie jest to przypisane jakiejś jednej tylko opcji politycznej. Tak było już od „pradawnych” czasów, tak jest obecnie i boję się, że tak już pozostanie. Ku utrapieniu zwykłych użytkowników dróg. Szybkiego powrotu do zdrowia życzę wszystkim poszkodowanym w opisanych wyżej zdarzeniach, a dużo szczęścia tym, którzy będą uczestniczyć w przyszłych.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz