sobota, 16 maja 2015

„La donna e mobile”


Taki tytuł nadano zorganizowanej na Uniwersytecie Wrocławskim konferencji naukowej. Kilka dni wcześniej informowały o niej główne media, co z jednej strony okazało się wytchnieniem od wszechobecnej, zwłaszcza w telewizji, tematyki wyborczej, z drugiej jednak spowodowało niepokój (jeśli nie przerażenie) u tych, którzy w ogóle tę informację zauważyli. Dlaczego? Otóż pewien naukowiec, z profesorskim tytułem oczywiście, wymyślił, ni mniej ni więcej, że – upraszczając  – kobiety podczas menstruacji są po prostu niepoczytalne, a w związku z tym, ich wszelkie popełnione w tym okresie czyny nie powinny podlegać prawnej ocenie, czyli mówiąc „po naszemu”, nie powinny ponosić za nie konsekwencji.
Naukowcy już od dawna postrzegani są jako ludzie trochę zakręceni i oderwani od rzeczywistości. Ma to oczywiście swoje plusy, gdyż pozwala na wymyślanie całkiem nowych teorii czy dokonywanie czasem wręcz epokowych odkryć, jednak z takimi jak w „La donna e mobile” twierdzeniami, trochę chyba przesadzili. No bo wyobraźmy sobie, że podczas małżeńskiej kłótni, kobieta łapie wałek do ciasta lub patelnię, przywala którymś z tych kuchennych przyrządów mężowi i uszkadza mu co nieco. Faceta zabiera pogotowie, a krewka pani udowadnia mundurowym (jeśli i ich wcześniej nie naruszy), że właśnie ma okres i wolno jej. Albo np. rozjeżdża na przejściu zbyt wolno poruszającego się staruszka. Jego wina! Każdy sąd „dowali” dziadkowi za nieuwzględnienie przed wejściem na jezdnię, możliwego w tym momencie, naturalnego biologicznego cyklu kierowcy kobiety. Jeszcze gorzej rzecz by się miała gdyby w takim niebezpiecznym momencie kobieta podpisała jakiś ważny życiowo dokument, a kobiet na kierowniczych stanowiskach co raz więcej. Nic tylko wyrzucić go wtedy do kosza, a odkręcaniem prawnych decyzji niech zajmie się, i tak już niewydolne, sądownictwo. Podobnych sytuacji mogłoby się zdarzyć niewyobrażalnie wiele, dlatego wydaje się, iż całą tą teorię pan naukowiec wymyślił całkiem bez wzięcia pod uwagę jej ewentualnych konsekwencji. A, że nie pomyślał biedak o skutkach swej teorii, świadczy reakcja pań. Jak na razie, wściekły się feministki, jednak chyba tylko kwestią czasu jest ostra reakcja innych kobiecych organizacji, o własnej żonie profesora – jeśli ją posiada – nawet nie wspominając. Naukowiec wprawdzie usiłuje tłumaczyć, że to tylko dla dobra kobiet, że zwiększy to ich ochronę prawną, a w końcu – chyba już przerażony tym co spowodował – iż to tylko taka akademicka dyskusja miała być. Na próżno, panie weszły już w stan wrzenia. Trochę szkoda profesora, bo najwyraźniej, z własnej winy, ma u kobiet przechlapane. Są pamiętliwe, a gdy będą miały akurat te dni, to chyba lepiej dla niego aby znalazł się wtedy nawet na Saharze. Co jak co, ale aniołkami w takim okresie to one nie są. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz