czwartek, 23 stycznia 2014

„Pod Mocnym Aniołem”



Z ogromną ciekawością czekałem na możliwość obejrzenia tego filmu bo to przecież sam Smarzowski, a i temat intrygujący. Niestety, z seansu wychodzi się z uczuciem niedosytu. Z komentarzy wygłaszanych bezpośrednio po seansie łatwo można było wywnioskować, że nie tylko ja miałem takie odczucia bo po tym reżyserze można było spodziewać się więcej. Ale do rzeczy.
Obraz alkoholizmu i alkoholików – jak zwykle u tego reżysera – mocny i wyrazisty, świetnie zagrany przez dobrze dobranych, charakterystycznych aktorów, ale moim zdaniem obraz niepełny i nie do końca prawdziwy. Zwłaszcza w części dotyczącej szpitalnego leczenia pijaków. Akcja opiera się na losach uznanego w literackim świecie pisarza (w tej roli Robert Więckiewicz), który pijąc coraz częściej i więcej, stacza się aż na samo dno alkoholowego rynsztoka. Wprawdzie co jakiś czas trafia na szpitalny oddział dla ludzi z alkoholową chorobą, ale prowadzona tam terapia nie przynosi w jego przypadku pozytywnych rezultatów i alkohol ciągle okazuje się silniejszy. Nawet od miłości do młodej dziewczyny. Sam szpital i terapia alkoholików są przerysowane i nie całkiem realne. Ale być może jest to zabieg celowy, bo dzięki snutym podczas terapeutycznych seansów opowieściom, poznajemy smutne, gorzkie, a czasem tragiczne skutki alkoholizmu. Że jest on (ten alkoholizm) traktowany u nas ciągle dość pobłażliwie, świadczył chóralny śmiech widzów podczas niektórych pijackich scen. Świadczyły też – może jeszcze dobitniej – komentarze dwóch, najwyraźniej podpitych jegomości, którzy bez łyknięcia sobie czegoś mocniejszego, filmu obejrzeć nie mieli widocznie odwagi. Mimo, iż „Pod Mocnym Aniołem” najlepszym filmem Wojtka Smarzowskiego nie jest, warto jednak iść na niego, pokazuje bowiem w dość drastyczny i na długo zapadający w świadomość sposób, co z człowiekiem (każdym!) może zrobić wódka.

3 komentarze :

  1. Filmu jeszcze nie oglądałem ale to już druga nie do końca pozytywna jego relacja, która do mnie dociera. Pierwsza była taka:

    "Wczoraj obejrzałem nowe dzieło Smarzowskiego. Świetna gra aktorów, super scenografia, ale historia jakich wiele. Anioł spowodował, że przypomniałem sobie początek lat 90-tych kiedy jako młody funkcjonariusz policji kontrolowałem meliny na poznańskich Jeżycach, zbierałem leżaków z ulicy i odwoziłem na 157 (kod izby wytrzeźwień). Potem trafiłem do operacyjnych i w zasadzie niewiele się zmieniło. SB-cy, którzy przeszli weryfikację i trafili do policji, pić zaczynali od 8 rano. W międzyczasie spotykali się z informatorami, agentami i dalej pili. Ja jako "młody" robiłem za kierowcę. Wytrzymałem 6 miesięcy i poprosiłem o przeniesienie. Udało się. "Pod Mocnym Aniołem" to w zasadzie taka "Drogówka" tylko nudniejsza. Podczas wyświetlania tego filmu w kinie powinien być rozpylany zapach meliny i fekaliów. To byłby mega efekt. Tylko wtedy film byłby kompletną klapą, bo takiego smrodu nie wytrzymałby żaden widz"

    OdpowiedzUsuń
  2. Może dlatego film budzi niedosyt, że poprzednie filmy Smarzowskiego były (przynajmniej moim zdaniem) po prostu lepsze. Co do efektów zapachowych, to popieram. Wtedy wszelkie komisje antyalkoholowe mogłyby kierować swych klientów na przymusowe oglądanie "Mocnego Anioła". Wydaje mi się też, że śmieją się podczas tego filmu ci, którzy nigdy tak naprawdę nie mieli bliskiego kontaktu z alkoholizmem i alkoholikami. Tym, co z bliska poznali ten problem, wcale do śmiechu nie jest!

    OdpowiedzUsuń
  3. Minusem tego filmu jest to, że reżyser bardzo pobieżnie pokazał przyczyny uwikłania w alkoholizm głównych bohaterów. Cóż bowiem jest ważniejszego w terapii uzależnień niż dotarcie do sedna problemu? Nie wystarczy jedynie odtruć krwioobieg. Należy pochylić się nad przyczyną popadnięcia w nałóg, odkryć głęboko zakorzenioną w podświadomości determinantę tego destrukcyjnego procesu. W ostatnim filmie Smarzowskiego zabrakło mi zarówno wnikliwej genezy problemu, jak i pokazania tego jak nałóg odbija się na zdrowiu psychicznym rodziny i osób z bliskiego otoczenia alkoholika. Ale i tak chwała reżyserowi za to, że iż stara się przybliżyć widzom prawdziwe oblicze tego wyniszczającego nałogu.

    OdpowiedzUsuń