niedziela, 15 września 2013

No to ruszamy!

Tym razem mamy nadzieję, że na dobre i następne wpisy będą ukazywały się w miarę systematycznie. Na początek mała recenzja jednego z najnowszych polskich filmów - może też go obejrzycie?

„Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”

Film zrealizowany przez Ireneusza Dobrowolskiego poświęcony jest pamięci warszawskich powstańców z 1944 roku i rozgrywa się w dwóch wymiarach czasowych – współczesnym oraz w czasie pamiętnego bohaterskiego warszawskiego zrywu. W obu tych wątkach są dobrzy i źli bohaterowie. Bohaterscy i prawi powstańcy i zły dozorca kamienicy plus oczywiście Niemcy w jednym, chciwi i bezwzględni inwestorzy kontra dobry kierownik budowy i walczący o uczczenie powstańczych bohaterów raperzy w drugim. Sama fabuła nie jest zbyt rozbudowana. Na jednym z placów budowy współczesnej Warszawy koparka odkrywa ludzkie szczątki z biało czerwoną opaską na kości ramienia. Inwestorzy nalegają na zatuszowanie sprawy i kontynuowanie robót, kierownik nadzorujący prace – mimo nacisków swych zwierzchników – nie chce zgodzić się na takie rozwiązanie i znaleziony przy szczątkach pamiętnik zanosi do antykwariatu, gdzie o całej sprawie, przypadkowo dowiaduje się wspomniany wcześniej raper. Odkryte przez koparkę szczątki to powstańcza sanitariuszka Basia, która wcale nie zginęła podczas walki, a została przygnieciona piwniczną belką i na prośbę własnego dziadka została, po odkryciu schronienia przez hitlerowców, zastrzelona przez dobrego (!) Niemca. Atutem filmu są niewątpliwie archiwalne, zgrabnie wkomponowane w całość ujęcia z powstania, oraz kilka, ukazujących ludzki wymiar głównych bohaterów, epizodów. Jednak obraz samego powstania jest bardzo zawężony i chyba trochę powierzchowny. Młodym widzom niewiele mówiący, a czasem wręcz niezrozumiały, o czym świadczyło szeptem wypowiedziane w trakcie filmu pytanie: „dlaczego mówiący po rosyjsku żołnierze w hitlerowskich mundurach chcą Niemcom sprzedać rannego powstańca”? Znacznie lepiej zrozumiała jest dla nich pazerna postawa współczesnych biznesmenów prowadzących inwestycję bo taka postawa to znana im rzeczywistość. Film, mimo mizernych (zwłaszcza dla młodego pokolenia) walorów poznawczych, warto jednak obejrzeć. Choćby po to aby poznać bezmiar ludzkich cierpień jakie zawsze niesie ze sobą wojna, a także kolejny raz uzmysłowić sobie bohaterstwo młodych i bardzo młodych ludzi, którzy zamiast uczyć się i smakować pierwszych miłości, swoje młode istnienia poświęcili dla Ojczyzny. Także po to aby nigdy o tych bohaterach nie zapomnieć i nie pozwolić drapieżnym kapitalistom niszczyć relikwii naszej historii. Film oczywiście kończy się zwycięstwem pozytywnych bohaterów. Na miejsce znaleziska przybywa grupa ludzi, z byłymi (autentycznymi) powstańcami na czele, co pozwala wysnuć przypuszczenie, że kości sanitariuszki Basi zostaną godnie pogrzebane, a miejsce odpowiednio uhonorowane. Tego jednak należy się domyślić bo w tym miejscu film nagle i niespodziewanie się kończy. I chociaż w filmie widać szczerą chęć oddania należnego warszawskim powstańcom hołdu, to jednak na kinowej sali już tego nie widać – świeciła po prostu pustymi rzędami krzeseł. Przynajmniej w pierwszych dniach rozpowszechniania filmu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz