środa, 9 października 2013

Pechowe (?) rondo

Rondo w Jurkowie najwyraźniej nie ma szczęścia. Ani do ludzi, którzy je projektowali, ani do swoich wykonawców, ani instytucji odpowiedzialnej za jego utrzymanie. Dzisiaj nie mieli też szczęścia ci, którym wypadło je przejechać. Na rondzie trwał bowiem remont części nawierzchni i przejazd przez nie był bardzo utrudniony. Jako, że znajduje się ono w ciągu drogi krajowej K-75, momentalnie zaczęły tworzyć się potężne korki, a kierowcy odsądzali od czci i wiary drogowców, którzy remont wykonywali. Mieli zupełną rację! Takie remonty można i powinno wykonywać się nocą, kiedy ruch jest dużo mniejszy. Temperatury pozwalają jeszcze na nocną robotę, a i oświetlenie ronda jest wystarczające. Z resztą, w razie potrzeby, można je doświetlić. Uprzedzam od razu wyjaśnienia, że to sprawa wykonawcy i inwestor nie może nakazać mu nocnej roboty. Nie tak dawno w Skawinie dało się remontować ulice w nocy - zaoszczędzono czas, nerwy i sporo benzyny. Co do jurkowskiego ronda, to już na etapie projektowania zapomniano (?), że pod nim znajdują się przepusty, które najnormalniej w świecie załamują się i deformują nawierzchnię. Oznakowanie jest fatalne - tablice informacyjne (zwłaszcza z kierunku N. Sącza) zasłaniają widok i kierowcom i pieszym. Pisał już o tym nasz Czas Czchowa, interweniowano poprzez Radę Miejską i co? I nic! Najciekawsze jest to, że GDDKiA przyznała Radzie rację w sprawie złego usytuowania tablic informacyjnych, obiecała zmienić ich ustawienie i... kompletnie nic nie zrobiono. Państwo w państwie? Najwyraźniej tak, tylko dlaczego nie interweniują policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego czy inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego? Oślepli? Przecież jedni i drudzy jeżdżą tamtędy. Trzeba jakiejś tragedii aby poprawić to co złe?

poniedziałek, 7 października 2013

Trudne poniedziałki?

Zaznaczam od razu, że wcale nie chodzi mi o zespół złego samopoczucia, zwany popularnie kacem. Przeczytałem po prostu, że jakaś angielska agencja sondażowa przeprowadziła stosowne badania i wyszło jej czarno na białym, że poniedziałki są najgorszymi dniami dla... kobiet! W ten pierwszy dzień tygodnia czują się podobno mniej atrakcyjnie, są zestresowane i rozdrażnione, a wszystko to mają wypisane na twarzach. I co z tego? Ano to, że właśnie w poniedziałki - skoro panie już w to uwierzą - najłatwiej przekonać żeńską część globalnego społeczeństwa do zakupu wszelkiej maści kosmetyków niwelujących te niezbyt twarzowe humory. No i biznes się kręci. My (bez żadnych badań) wiemy, że wyglądacie panie w każdy dzień tygodnia jednakowo atrakcyjnie (no chyba, że się złościcie). Miejcie więc to na uwadze i w butelkę nabijać się nie pozwólcie.

niedziela, 6 października 2013

„Wałęsa. Człowiek z nadziei”



Z ogromną ciekawością ale też i obawą czekałem na ten film. Z ciekawością, ponieważ pamiętając tamte przełomowe lata, chciałem niejako skonfrontować moje doznania z punktem widzenia autorów filmu. Obawą, bo podświadomie lękałem się, że ta produkcja będzie kolejnym „pomnikiem” gloryfikującym postać Lecha Wałęsy. No i czymś takim – moim zdaniem – jest. Wielki Wajda (reżyser) stworzył dzieło, które nie pokazuje całej prawdy o przywódcy Solidarności, usprawiedliwia bądź bagatelizuje niektóre fakty (okres współpracy z SB), a pewne historyczne już zdarzenia pomija lub wręcz przedstawia fałszywie. Przecież obecnie wiemy już jak było np. z Henryką Krzywonos albo słynnym skokiem przez stoczniowy mur. Dobrze znamy też działania Anny Walentynowicz, jakie w tamtych czasach prowadziła, a w filmie jest to właściwie tylko epizod. Sam Wałęsa przedstawiony jest trafnie. Bufonowaty krzykacz, zupełnie nie zdający sobie sprawy z ważności zdarzeń, w jakich, właściwie dzięki przypadkowi, uczestniczy, który z dnia na dzień staje się przywódcą, wręcz wodzem. Jaka natomiast jest prawdziwa Danuta Wałęsowa i czy w filmie trafnie przedstawiono jej postać, nie wiem. Wiem natomiast, że po premierze filmu wypowiedziała znamienne słowa:  Agnieszka Grochowska, mimo świetnej kreacji aktorskiej, jest daleka od mojego prawdziwego wizerunku. Jednym słowem, „Wałęsa. Człowiek z nadziei” to laurka, a może i pomnik dla Wałęsy. Boję się tylko, że młodym, nie znającym tamtych czasów ludziom, znowu robi się „wodę z mózgu”, przedstawiając zafałszowany obraz naszej polskiej historii. Ktoś może powiedzieć, że to przecież nie jest film historyczny, że to tylko próba nakreślenia psychologicznego portretu solidarnościowego przywódcy. Tak, ale cały film bez historycznego tła, nie miałby żadnego sensu, tak samo jak postać samego Wałęsy. A historia to autentyczne (chociaż czasem niewygodne) prawdy i wydarzenia. I takimi jakie naprawdę były, powinien je Wajda pokazać. Na film jednak warto pójść. Choćby właśnie dla skonfrontowania prawdy tamtych czasów z prawdą ekranu czy świetnej gry aktorskiej Roberta Więckiewicza (Wałęsa) czy Agnieszki Grochowskiej (Wałęsowa). Bardzo dobrze obsadzone też zostały role drugoplanowe. Sądzę jednak, że Oscara film nie dostanie. To już nie te czasy gdy z powodów politycznych honorowało się twórców zza żelaznej kurtyny. Nie te czasy, nie ten Wajda, a i kurtyny już brak.

sobota, 5 października 2013

Jesienne przymrozki

Nadeszły niespodziewanie i miejmy nadzieję, że jeszcze odejdą, robiąc miejsce dla, charakterystycznego dla złotej polskiej jesieni, babiego lata. Jak na razie poranki są zimne i mgliste. Trzeba jednak przyznać - malownicze. Trudno wprawdzie podziwiać widoki, czy zachwycać się oszronionymi detalami przyrody gdy w nos i uszy szczypie ziąb, a bez ciepłej czapki i zimowego okrycia nie da się rankiem funkcjonować. Popatrzcie jednak na to co udało się, pewnym bladym świtem, zarejestrować aparatem fotograficznym.

piątek, 4 października 2013

Rzetelna firma

Postanowiliśmy przedstawiać firmy, których działania odznaczają się solidnością usług, uprzejmością obsługi itp., czyli pozytywnymi cechami. Jako pierwszą przedstawiamy AUTO MYJNIĘ, działającą w Czchowie przy ulicy Nad Potokiem. Dokładność wykonania, niewygórowana cena, uprzejmość i terminowość, to rzeczy normalne dla tego zakładu. Nic dziwnego więc, że na mycie auta lepiej z wyprzedzeniem umówić się z właścicielem, bo kolejki do w/w myjni robią się coraz większe. O jakości ich usług nie zaświadczy autentyczna historia: któregoś deszczowego dnia byłem na spotkaniu z pewną słowacką rodziną. Nasze samochody stały obok siebie i mojego krople deszczu się "nie łapały", czego nie można było powiedzieć o aucie słowackim. Zapytany jaki środek stosuję, odpowiedziałem, że żaden - byłem po prostu wcześniej w auto myjni. Słowak skwitował to krótko: szkoda, że u nas nie ma takich. A u nas w Czchowie jest!

czwartek, 3 października 2013

Nowy chodnik do cmentarza

Nareszcie doczekaliśmy się możliwości dotarcia - w razie słoty - suchą nogą na dolny (przy kościółku św. Anny) cmentarz. Dotychczasowe dojście było nierówne, błotniste i w czasie deszczu pełne kałuży. Dużą część winy za taki jego stan ponosiły firmy montujące nagrobki, które ciężkimi samochodami wjeżdżały na nie przystosowane do takiego obciążenia płytki chodnikowe. Miejmy nadzieję, że podbudowa obecnej kostki zrobiona została solidnie, bo pojazdy z nagrobkami na pewno nieraz jeszcze na nią wjadą. Ważne jest to, że zrobiło się estetycznie, a po ostatecznym zakończeniu prac, czyli wykonaniu rozpoczętego już ogrodzenia, będzie chyba nawet ładnie. To ważne, bo ten mały, zabytkowy kościółek i niewielki przy nim cmentarz, jest jednym z pierwszych widoków jakie wszystkim przyjezdnym rzucają się w oczy.




wtorek, 1 października 2013

Kolejna korespondencja z Belgii



No, można i tak...
Jeżeli zależy nam na zdrowiu, przyrodzie, na bliskim i dalszym otoczeniu, to zwróćmy uwagę na nasz sposób przemieszczania się. Na poranne zakupy można np. użyć roweru z dodatkowym osprzętem. Nie od razu musimy wsiadać w samochód i jechać nim po jeden chleb i masło, zatruwając po drodze środowisko. Tak po ulicach Brukseli poruszają się ludzie, którym zależy na świeżym powietrzu i zdrowiu, a jednocześnie chcą zażyć odrobiny sportu.
"szybki"
 Jak poniżej widać, nie tylko nasi mają zmysł do majsterkowania. No chyba, że właścicielem roweru z przyczepką jest jakiś nasz rodak. Najprawdopodobniej jednak, sprzęt taki, niedrogo (jak na belgijskie warunki) można tam po prostu kupić.