czwartek, 5 października 2017

„Botoks”



Kolejny film Patryka Vegi, który natychmiast po swej premierze „do czerwoności rozpalił” internetowe fora, wyzwalając w narodzie niesamowite pokłady złośliwości. Co ciekawe, po jego premierze nastąpił też niespotykany wysyp „krytyków” filmowych, spośród których większość niestety okazała się być zwykłymi krytykantami, tak więc sugerowanie się – przed obejrzeniem tego filmu – internetowymi recenzjami najzwyczajniej nic nie da – film trzeba zobaczyć samemu i po swojemu go ocenić, bo i każdy po swojemu go odbiera.
„Botoks” przedstawia losy czterech kobiet powiązanych zawodowo z szeroko pojętą służbą zdrowia. Medycznym środowiskiem, w którym – tak jak i w realu – nie dzieje się dobrze, więc bohaterki w twardy sposób muszą walczyć o swój byt, przystosowując siebie i swe zachowanie do brutalnych zasad otoczenia, w którym funkcjonują. No i radzą sobie, „sprzedając” się koncernom farmaceutycznym bądź pracując dla nich, wykonując dwuznaczne moralnie zabiegi albo stosując metodę „przez łóżko”. W filmie nie brakuje wątków tragikomicznych, drastycznych (ale umiarkowanie) scen, wulgaryzmów. Wszystko to da się „przełknąć”, pamiętając,  że w życiu bywa podobnie, a „Botoks” jest tylko artystyczną wizją reżysera i ma prawo być przejaskrawiony. Między bajki trzeba też włożyć wieści jakoby w czasie wyświetlania tego filmu ludzie mdleli, albo masowo opuszczali kinowe sale. Seans, na którym ja byłem, opuściło raptem dwie osoby, które pewno naczytały się wcześniej o tym jak zły jest to film i negatywnie przez to były doń nastawione, albo które najzwyczajniej w świecie pilnie musiały odwiedzić sanitariaty. Już po filmie rozmawiałem o wrażeniach jakie odnieśli współoglądający i usłyszałem to co sam też odczułem, że nie taki był diabeł straszny jak go odmalowano. Jedynie sceny związane aborcją uznane zostały za dość mocne, ale to normalne, zwłaszcza u kobiet, z którymi to akurat o wrażeniach z filmu rozmawiałem. O „życiowej” treści filmu świadczy też wiele innych scen i postaci, a wśród nich Gosia, która zmieniła płeć i jest teraz chłopakiem, nienawidzi  gejów, ze względu na swe katolickie zasady potępia In vitro, ale nie przejmuje się faktem, że kościół zmianę płci uznaje za grzech. Jest jednak coś, co zarzuciłbym Patrykowi Vedze, mianowicie to, że w swym najnowszym filmie nie „wystawił” ani jednej pozytywnej męskiej postaci. Wszystkie występujące w nim chłopy to albo łapówkarze i hochsztaplerzy, albo zboczeńcy, albo tacy jacyś nienormalni popaprańcy. No ale to tylko film. Boję się natomiast, aby jako uboczny efekt „Botoksu”, nie weszły do powszechnego użycia nazwy „Mirosław” i „Grażyna”. Dlaczego? Aaa, tego już samemu/samej trzeba się z filmu dowiedzieć.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz