niedziela, 25 września 2016

Świadectwo moralności



Tak, tak, otrzymałem takie. Wprawdzie tylko ustne, ale dobre i to. Wcale rzecz jasna o nie prosząc ani go nie potrzebując . Zanim jednak o tym opowiem, chciałbym zwrócić uwagę na pewien rodzaj zachowania niektórych osób. Otóż istnieje grupa ludzi, którzy mając (nawet uzasadnione) uwagi do działania firm czy instytucji, albo innych osób, nigdy nie wyrażają tego wprost lecz w jakiś zawoalowany, mało czytelny sposób zaczynają w takich sytuacjach wyrażać mało konkretne uwagi, coś napomykać lub sugerować. Oczekując oczywiście, że zainteresowani domyślą się o co chodzi.
Z własnego doświadczenia wiem, że nikt nigdy niczego domyślał się nie będzie i najczęściej opacznie zrozumie intencje narzekającego. Ja na przykład wyznaję zasadę, że jeśli mi się coś nie podoba lub mam uwagi do czyjegoś działania, mówię to wprost. Najpierw osobie odpowiedzialnej za sprawę, a jeśli nie przynosi to pozytywnego skutku, jej przełożonym. Nawiasem mówiąc, po ostatnim pobycie w kinie (patrz wpis „Smoleńsk”) zgłosiłem po seansie moje uwagi  obecnemu tam wtedy jakiemuś kierownikowi. Niech wiedzą, że pewne rzeczy załatwia się „normalnie” i w cywilizowany sposób, a ludziom niektóre rzeczy się po prostu nie podobają. Przeciwieństwem powyższego jest nieprzemyślane „walenie” wszystkim i wszystkiego wprost. Bez odrobiny taktu czy delikatności, bez wyczucia miejsca, czasu czy sytuacji. I tu wracam do mojego świadectwa moralności. Otóż zaprosiłem niedawno córkę – z okazji Jej urodzin – na pizzę. Pojechaliśmy zjeść ją do Zakliczyna, bo naprawdę robią ją tam smaczną, oferują duży wybór różnych gatunków, a w dodatku można skomponować sobie własną smakowo kompozycję. Już wjeżdżając do rynku zauważyłem samochód znajomej, która zajmuje się obwoźnym handlem. Wiedziałem, że jeśli ona także zauważyła mój przyjazd, to na 100 % sprawdzi co za kobietę przywiozłem i z kim się spotykam. Uprzedziłem o tym córkę i czekamy. Nie minęło więcej jak 15 minut i… jest! Najpierw jak gdyby nigdy nic wzięła z bufetu klucz do toalety, lecz oddając go najwyraźniej nie opanowała już ciekawości i podeszła do naszego stolika, bacznie oczywiście taksując wzrokiem „moją kobietę”. Musiała, z racji naszego podobieństwa, domyślić się, że to moja córka bo zaczęła prawić jakieś banały, by po chwili wypalić: – podkreślam, że nigdy wcześniej córki nie poznała, a nawet nie widziała Jej na oczy – „a ojca (czyli mnie) to ja nigdy nie widziałam z żadną babą”!!! Czyli prowadzę się dobrze, nie spotykam się z żadnymi „babami” i moralnie pod tym względem jestem bez zarzutu. Długo z córką chichraliśmy się gdy znajoma, zaspokoiwszy swą ciekawość, dała nam wreszcie spokój zostawiając nas samych. Znacznie później naszła mnie jednak refleksja, że można to także zinterpretować tak, iż jako mężczyzna uznany zostałem za mało atrakcyjnego i mało przedsiębiorczego w damsko męskich sprawach. Trochę smutno mi się zrobiło – ale tylko trochę i tylko przez moment.

Zamieszczone wyżej zdjęcie dokumentu jest tylko i wyłącznie formą ilustracji tekstu.    

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz