czwartek, 11 sierpnia 2016

Chichoty losu




Byłem zaskoczony kiedy pewien znajomy zapytał: a kiedy w Notesie będzie coś nowego do poczytania? Nieco zdziwiony odpowiedziałem, że przecież zamieszczam od czasu do czasu nowe posty, na co on: no tak, ale to bardziej komunikaty, a mi chodzi o poruszanie różnych ciekawych spraw czy roztrząsanie różnorakich problemów. Zamilkłem na chwilę, no bo jak mu wytłumaczyć, że np. polityką w Notesie zajmować się nie chcę, chociaż mam na nią dość ugruntowane zdanie. Dyskusja na ten temat jest zazwyczaj bezcelowa i tak głębokie podziały w społeczeństwie już spowodowała, że byłoby to zwyczajnym marnowaniem czasu i wywoływaniem niepotrzebnych nikomu złych emocji.
Inne zaś tematy, które ewentualnie mógłbym podjąć, z powodów jakie opisałem w II części Notesowych Zapisków, nie wydają się mi już obecnie aż tak ważne jak jeszcze niedawno mi się wydawały. Ze względu jednak na babcię Janinę, która podobno moje zapiski czasem czytuje – serdecznie i ciepło babcię (chociaż to bardzo mylące i mało precyzyjne w Jej przypadku określenie) pozdrawiam! – opowiem jak pewne sprawy nabierają zupełnie innego znaczenia od zamierzonego. Otóż, jak niektórzy pewno wiedzą, co miesiąc jeżdżę na różne kontrolne badania. Zaczęło się od rezonansu, po którym miła pani poinformowała mnie, że przez najbliższe co najmniej dwie godziny po nim, muszę pić sporo płynów. Chodzi o wypłukanie z organizmu zaaplikowanych przed badaniem jakichś medycznych środków. Chyba sam diabeł mnie wtedy podkusił aby zapytać czy wypłukiwać te paskudztwa mogę piwem, które kiedyś wprawdzie lubiłem, ale którego obecnie zupełnie nie spożywam. Nie da się powtórzyć tego co od tej pani – już wcale nie miłej - usłyszałem. Nie pomogły tłumaczenia, że piwa naprawdę nie pijam. Uciekłem z gabinetu zapominając paska od spodni, taką reprymendę dostałem. Kolejna, dość pesząca sprawa, przydarzyła mi się, gdy po badaniu PET odbierała mnie ze szpitala córka. Przed takim badaniem podają człowiekowi dożylnie jakiś promieniotwórczy pierwiastek, dlatego nie wolno się takiemu delikwentowi po badaniu przez 2 godziny zbliżać do innych ludzi, a przez całą dobę do dzieci i kobiet w ciąży. Powodowany więc ojcowską troskliwością zapytałem córkę (jest dorosła) czy nie jest czasem w ciąży. Mina z jaką na mnie milcząco spojrzała była aż nadto czytelna. Przez połowę drogi w aucie słychać było tylko radio, mimo iż szybko wytłumaczyłem się dlaczego zadałem takie właśnie pytanie. Następne, też niezbyt dla mnie miłe w finale zdarzenie, nastąpiło podczas drugiej chyba kontroli zdrowia. Znajomy, który wtedy był ze mną w Krakowie (wymagana jest obecność osoby towarzyszącej) , doradził mi aby zapytać za jaki czas mój organizm po chemio i radioterapii dojdzie do w miarę normalnego stanu, w tym sprawy związane z seksem. Ktoś może pomyśleć: staruszku, a pomódl się ty o rozum. Doszedłem jednak wtedy do wniosku, że mimo iż w naszym społeczeństwie jest to temat tabu, seks dla ludzi w powiedzmy średnim wieku jest nadal ważny, a nawet pomocny przy dochodzeniu do siebie po ciężkiej chorobie. Zapytałem. Trzeba było widzieć miny zarówno lekarza jak i towarzyszących mu dwóch asystentek. Ich twarze bardzo wyraźnie mówiły: chłopie, dziękuj Bogu, że żyjesz, a nie martw się głupotami. Trochę głupio mi się zrobiło, ale wkrótce usprawiedliwiłem się, że przecież w tak dużej lecznicy nie z takimi dziwakami się spotykają. Finał nastąpił kilka dni później, kiedy to przeczytałem ulotkę jednego z zaordynowanych mi leków. Oprócz leczniczego działania, ów lek obniżał potencję! Trudno mi teraz powiedzieć czy był to zwykły przypadek czy celowe działanie, lecz ja doszedłem do wniosku, że najlepszego zdania o mnie to tam chyba nie mają. Potwierdziło się to z resztą miesiąc później, gdy usłyszałem od lekarki, że z butelką nie będę się rozstawał już do końca życia – mam uszkodzone naświetlaniem ślinianki. Błyskawiczna dopowiedź ze strony asystentki: ale z butelką mineralnej, z silnym akcentem na „mineralnej”, tylko mnie w tym utwierdziła. To tylko kilka przykładów z „mojego podwórka”  i z jednej tylko dziedziny, a ile w życiu zdarza się przeróżnych sytuacji gdy mimo najlepszych chęci wychodzi nam zupełnie nie to co chcieliśmy osiągnąć? Warto więc pamiętać, że los często lubi sobie stroić z nas żarty, do których jednak podchodzić należy w ten sam sposób – żartobliwie. Taka moja rada.

3 komentarze :

  1. :) zaraz rano poprosze babcie Janine o uwazne przeczytanie opinie i komentarz... tak czy inaczej dziękuje ze coś innego wkoncu mamy w zapiskach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Babcia Janina dziękuje za nowy wpis i nawet wzmiankę o niej :) Z chęcią zaglądam na bloga. W koncu się coś ruszyło. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i czekam na nowe wpisy

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za życzenia, a jak się spełnią - tzn. zdrowie dopisze - będą (na pewno nie codziennie) i nowe wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń