niedziela, 22 maja 2016

Zwykły dzień…



Majowa sobota już od samego rana zapowiadała się – z racji ciepła i błękitnego nieba – wręcz radośnie. Wyglądało na to, że będzie jednym z pierwszych ciepłych i prawdziwie wiosennych dni w tym miesiącu. Jedni z pewnością planowali wykorzystać ją dla odpoczynku i relaksu, inni do różnych prac, na które w tygodniu zabrakło czasu. Niestety, wieczorem okazało się, – przynajmniej dla sporej grupy osób – że sobota 21 maja wcale nie była tak radosna jak wczesnym rankiem się zapowiadała.
Już około 9-tej przed południem, lotem błyskawicy, rozeszła się wieść o tragicznej śmierci kierującego ciągnikiem rolniczym. Pojechał wraz z innymi osobami do lasu po drewno i okrutny los zniweczył jego plany. Plany na ten dzień i wszystkie inne – miał 47 lat. Żal, rozpacz i tragedia dla rodziny oraz wszystkich, którzy go znali. To nie koniec. Piękna pod względem aury sobota trwała dalej, a że los nie zwykł uprzedzać o swych zamiarach, więc nikt nie zdawał sobie sprawy co jeszcze się wydarzy. Wczesnym popołudniem, mieszkańców Czchowa elektryzuje przejmujący dźwięk syreny, a chwilę po tym, miejscowi strażacy wyjeżdżają do akcji. Okazuje się, że to „tylko” konieczność pomocy Zespołowi Ratownictwa Medycznego (załodze karetki) w przetransportowaniu chorej osoby. Tylko? Starsza, schorowana pani złamała nogę. Niby nic strasznego, lecz mieszka ona z niepełnosprawną córką, która będzie teraz miała spore trudności z obsługą siebie i swej unieruchomionej matki. Dla tych dwóch osób to prawdziwa tragedia. Ale jeszcze większa dopiero się wydarzy. Wkrótce w Uszwi zamknięta zostaje droga K-75 na trasie Nowy Sącz – Brzesko. Wypadek komunikacyjny. Częsta i powszechna już w obecnych czasach rzecz, lecz ten – okazuje się – jest dla sporej grupy ludzi szczególny. Młody, 23 letni człowiek traci życie na motocyklu. Pochodził z Tymowej i znany był szerzej także z tego, że był strażakiem ochotnikiem. Niedawno odbył kurs recertyfikacyjny z zakresu ratownictwa medycznego. Pracował, prowadził działalność gospodarczą, a motocykl który pozbawił go życia, chciał sprzedać – na jednym ze specjalistycznych portali jeszcze w niedzielę widniała jego oferta. Nie zdążył tego zrobić, a koledzy ratownicy nie byli w stanie mu pomóc. Dramat dla rodziny, kolegów i wszystkich, którzy go znali. To jednak nie koniec sobotniego fatum. Kolejny dźwięk syren – tym razem dwóch ambulansów medycznych – zwiastuje kolejne nieszczęście. Tym razem to „zwykła” śmierć  61- letniego mężczyzny. Nie doszedł do domu, przeznaczenie przerwało jego życie dosłownie kilka metrów od niego. Jakieś dwie godziny przed zgonem tego człowieka zaistniał jednak pewien fakt, którego symboliki  nikt wtedy nie umiał dostrzec, a tym bardziej zrozumieć. Otóż – wraz ze znajomym – widziałem wówczas tego człowieka. Pełen jeszcze życia, przechodził obok miejscowego cmentarza, przy którego bramie robotnicy montowali nową tablicę na klepsydry. Zamienił z nimi kilka słów, nie przeczuwając zapewne, że pierwsze obwieszczenie jakie w niej zawiśnie, będzie dotyczyło jego osoby. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Opisane wyżej nieszczęścia zdarzyły się jednego dnia i na niewielkim w sumie obszarze, a ile jest podobnych np. w skali Kraju? Czy stają się powodem refleksji nad kruchością życia i nieprzewidywalnością człowieczego losu? W kręgu rodziny i znajomych pewno tak, lecz przy tempie funkcjonowania współczesnego świata mało kto, na serio, bierze pod uwagę taki scenariusz własnego życia. A może warto częściej uzmysławiać sobie, że jest on możliwy w przypadku każdego z nas i żyć tak, aby w każdej chwili być gotowym na odejście. Na zawsze.     

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz