niedziela, 9 listopada 2014

Wybory samorządowe. I nie tylko



Już za tydzień pójdziemy do urn aby wybrać naszych przedstawicieli do lokalnych samorządów. Kampania związana z wyborami trwa więc w najlepsze, nabierając czasem rumieńców, a nawet smaczków. Wszystko to chyba przez zacietrzewienie z jakim różne komitety podchodzą do tego wydarzenia, prezentując swoje programy i kandydatów. I wcale nie mam tu na myśli ostatniego wydarzenia związanego z wyprawą do Madrytu członków jednej z prawicowych partii.
Nasi parlamentarzyści – z prawa, lewa i ze środka – są pod tym względem tacy sami. Butni, aroganccy i wykorzystujący każdą okazję aby przysłużyć się… sobie! To jednak wydarzenie jest dlatego ciekawe i swego rodzaju chichotem losu, że dotyczy członków partii, która uważa się (i nazywa) jedyną arcymoralną, praworządną i zdolną do wyplenienia wszelkiego zła w Polsce. Zejdźmy jednak na szczebel samorządowy. Otóż niektóre komitety najwidoczniej uważają, że „ciemny lud wszystko kupi” i upychają w swych programach rzeczy i działania, które nijak się mają do rzeczywistości bo najzwyczajniej znajdują się poza kompetencjami samorządów. No cóż, wiedzą, że przeciętny wyborca najczęściej nie wie co mogą gminy, co powiaty, a co wojewódzkie sejmiki. Najpewniej na ciemnotę liczą też, wstawiając na swe listy niektórych kandydatów. No bo jakże inaczej myśleć gdy jeden z komitetów, mający np. w swym programie wspieranie przedsiębiorczości, ma na swej liście osobę, która kierowaną przez siebie firmę „rozłożyła na łopatki”, albo inną, która robiła wszystko aby zniszczyć dwie inne, blokując do nich drogę dojazdową, nie zważając przy tym zupełnie na ważny interes społeczny. Zdarzyło się też, iż jeden z kandydatów wyciął swym mentorom ekstra numer, stając się w trakcie kampanii podejrzanym o kryminalne przestępstwo, inny – młody – będzie korzystał z wieloletnich doświadczeń nieżyjącego ojca samorządowca albo kandyduje do kilku funkcji jednocześnie – łapie dziesięć srok za ogon? Najwyraźniej, niektórym liderom komitetów wyborczych, miraż ewentualnej władzy zaćmiewia zdolność logicznego myślenia i obowiązek wszechstronnego przeanalizowania osobowości wystawianych kandydatów. Nagminne jest „podpinanie się” kandydatów pod wartości chrześcijańskie, katolickie rodziny i w ogóle kościół. A ktoś mądry (no kto?) powiedział: „Tak, jak od stania w garażu nie staniesz się samochodem, tak od stania w kościele nie będziesz dobrym katolikiem”. Nie brakuje, szczególnie na plakatach, językowych lapsusów i komizmów (np. „ojciec i mąż dwóch córek” – autentyczne!), nadużywane są wyrażenia: razem, wspólnie, jedność. Większość kandydatów zamierza pracować dla obywateli, ludzi, najważniejszy jest dla nich człowiek – a nie wystarczyłoby (w razie wyboru) rzetelnie pracować? Słowem, dla uważnego obserwatora, jest wesoło! Wyborcy jednak – w przeciwieństwie do myślenia polityków - wcale tacy głupi nie są i życiową mądrość posiadają. Przy najbliższych wyborach z pewnością się nią posłużą, a wówczas niektórzy aspirujący do lokalnej „politycznej elity” boleśnie przekonają się, że „nigdy nie należy lekceważyć siły głupich ludzi w dużych grupach” – bo czasem najwyraźniej za głupich, nas wyborców, uważają. 16 listopada udowodnimy, że się mylą – mam taką nadzieję.

2 komentarze :

  1. Dobrze napisane :) niech się nie łudzą że wciskając ludziom kłamstwa zostaną wybrani. Jeżeli ktoś kandyduje do czegokolwiek powinien wszystko dokładnie o sobie napisać. Tyle w temacie, jeszcze raz powtórzę: Dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. ciemny lud kupi,kupi........ha ha!

    OdpowiedzUsuń