poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wypadki chodzą po ludziach, ale…



Wszyscy chyba zauważyli, że ostatnio na naszym terenie zdarzyło się sporo wypadków drogowych, w tym kilka poważnych. Wystarczy z resztą wejść na strażackie strony internetowe aby dokładnie zobaczyć co, gdzie i kiedy się stało. Przyczyny? Takie jak zwykle. Nieuwaga, nieostrożność, brawura, niezważanie na aktualnie panujące warunki drogowe. Jednak jest jeszcze coś, co – moim zdaniem – ma niebagatelny wpływ na powstawanie wypadków i kolizji drogowych.
To coś to ignorancja, zaniedbanie i „tumiwisizm” administratorów dróg. Zarówno krajowych jak i wojewódzkich. Pisałem już o tym nieraz, składałem wnioski, zwracałem uwagę i… nic. Czasem wydaje się, że różnego szczebla dyrekcje od dróg, są państwem w państwie, a ludzie tam pracujący, za nic mają oczywiste fakty. Przecież chyba tylko półgłówek nie zrozumie, że np. tzw. „lewoskręty”, w wielu przypadkach, ratują zdrowie i życie użytkowników dróg oraz poprawiają bezpieczeństwo, a nadmiar znaków drogowych, ich brak lub złe usytuowanie, skutkuje tragicznymi czasem konsekwencjami. Przykłady? Proszę bardzo: 17 i 20 kwietnia br. Będzieszyna – gdyby na ruchliwej K-75 był pas do skrętu w lewo, żaden z tych wypadków by się nie wydarzył. Wiele wcześniejszych tam także. Oznakowanie? Jurków – rondo. Tablica kierunkowa od strony Czchowa dokładnie zasłania niskim samochodom (i pieszym, bo jest tam przejście) lewy kierunek. Wiele takich przykładów można by przytaczać, lecz słyszę już odpowiedź, że się nie da, że brak miejsca i pieniędzy. G…no prawda, chciałoby się za księdzem Tischnerem powiedzieć. A przy Biedronce w Czchowie dało się? A wcześniej przy stacji paliw w Tymowej? Przykładów z całego tylko brzeskiego powiatu można przytaczać bez końca. Najwidoczniej liczy się jedynie kasa jaką poszczególni przedsiębiorcy wyłożą, aby zrobić coś, co jest „psim obowiązkiem” inżynierów ruchu drogowego, czyli zadbać o bezpieczeństwo na podległych sobie trasach. Bardzo dziwię się też drogowej policji. Jej funkcjonariusze codziennie mijają takie newralgiczne i niebezpieczne miejsca, ba, często w ich pobliżu ustawiają swe punkty kontrolne (vide jurkowskie rondo) i nie zauważają czegoś, co nawet na prosty „chłopski rozum” nie jest normalne. Dlatego apeluję, proszę i błagam - tym razem - panie i panów radnych wszystkich szczebli: składajcie interpelacje i wnioskujcie w tych sprawach, przecież także Wy czy Wasi bliscy możecie paść ofiarą zawodowej indolencji służb drogowych. Wam przynajmniej muszą odpowiedzieć. Nie można przecież godzić się na niebezpieczeństwo, którego w prosty nieraz sposób dałoby się uniknąć. Zaręczam, że wyborcy – przynajmniej ci zmotoryzowani – naprawdę będą Wam wdzięczni.

2 komentarze :

  1. Popieram w 100%

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywistość polskich dróg nie jest niestety wolna od paradoksów. Niemniej jednak, wciąż największą bolączką jest nieświadomość kierowców, którzy nierzadko przeceniają swoje możliwości. Brawura i alkohol to tylko 2 główne czynniki, ale dużo więcej kolizji spowodowanych jest sennością, brakiem koncentracji i pośpiechem. Dlatego tak ważne są wszelkiego rodzaju trenażery czasu reakcji, czy symulatory poślizgu lub dachowania, z jakich możemy skorzystać na przykład podczas profesjonalnych szkoleń flotowych.

    OdpowiedzUsuń